Kiedy już zjedliśmy wszystkie pomarańcze z podwórka, a obrodziło tego roku nad wyraz obficie, zaczęliśmy zakradać się do cytrusowych gajów ciągnących się kilometrami wzdłuź dróg północno-wschodniego Peloponezu. Objadaliśmy się, a potem, trochę dla uspokojenia sumienia, a trochę z lenistwa, kupowaliśmy siatkę 10kg pomarańczy u sprzedawcy z pobocza. Pewnie też zbierane na dziko.
Jak Malowany
świat w obiektywie Any Matusevic