Są momenty, które chcesz chłonąć. Gdy szkoda ci czasu na wyciąganie aparatu, szczególnie, że na zdjęciu nie da się uwiecznić tego, co najważniejsze: atmosfery, luzu, wzruszenia i przemyśleń. Tak było, gdy dotarliśmy do Sarajewa – po długiej, męczącej drodze czekało na nas żywe, gwarne i prawdziwe miasto. Nie zepsute jeszcze przez turystów, miasto, które można odkrywać przez pryzmat wielu wymiarów: wielości religii, bogatej historii, krwawej wojny, ale też bałkańskich smaków i życzliwych ludzi.
Do stolicy Bośni i Hercegowiny docieramy późnym wieczorem piątego dnia podróży. Zarezerwowana kawalerka w zaułku słynnej Baščaršiji czeka z kluczem w drzwiach. Próżno rozglądam się dokoła – właściciela ani nikogo innego nie widać. Ważne jednak, że jest i że możemy w końcu odpocząć.
Rano zza okna słychać nawoływania muezina. Otwierają się pracownie, małe sklepiki i kawiarnie – jesteśmy w samym sercu starego miasta, wschodniej części Sarajewa, przecznicę dalej zaczyna się ulica Logavina, której mieszkańcy stali się dla mnie przewodnikami po Sarajewie.
Kontrasty
[grey_box]Na ulicy Logavinej wznoszą się trzy meczety o białych minaretach, sterczących ponad charakterystyczną sarajewską linię dachów. W promieniu kilku przecznic znajduje się stara cerkiew prawosławna, katedra katolicka i muzeum żydowskie.*[/grey_box]
Według historyków, islam do Bośni i Hercegowiny dotarł w XV wieku wraz z podbojami osmańskimi – nową religię przyjmowali Słowianie, od stuleci zamieszkujący te tereny. I rzeczywiście – na ulicach Sarajewa dziewczyny noszące chusty rzadko mają orientalne rysy. Przez setki lat w Bośni były obecne różne religie. Według spisu ludności w 1991 roku 44% ludności stanowili muzułmanie, 31% – prawosławni, 17% – katolicy. Pikantna potrawa w bałkańskim kotle religijno-kulturowym po cichu bulgotała przez bardzo długi czas, a doprawiały ją kolejne mocarstwa – od osmańskiego imperium zaczynając, na amerykańsko-rosyjskiej przepychance o wpływy kończąc.
W konstytucji z czasów Tity, z początku lat siedemdziesiątych, Muzułmanie w Jugosławii otrzymali status narodu i w tym znaczeniu słowo to pisane jest z dużej litery, w odróżnieniu od określenia wyznawców islamu, pisanego małą. Bośniackich muzułmanów określa się też nazwą Boszniacy. Tym sposobem mamy w Bośni i Hercegowinie trzy narody: Boszniaków, Serbów i Chorwatów. Co ciekawe, spis ludności w 1991 r. był ostatnim, jaki przeprowadzono w kraju.
Architektura miasta również odzwierciedla kolejne następujące po sobie epoki podlegania różnym imperiom: historyczna dzielnica tureckich bazarów, będąca spadkiem po imperium osmańskim, dalej okazałe różowe i żółte gmachy ze zdobieniami charakterystycznymi monarchii austro-węgierskiej, jeszcze dalej betonowe bloki, dobrze znane i nam z czasów komunistycznych.
Zbocza gór
W drodze do Sarajewa zaskoczyła nas pogoda. Gdy rano wyjeżdżaliśmy ze słonecznego Dubrownika, nikt nawet się nie spodziewał, że dolinę, w której położona jest stolica Bośni i Hercegowiny, otacza prawdziwa zima (przypomnę, że była to połowa kwietnia). Szczyty gór pokrywały śnieżne czapy. A ich zbocza – białe groby.
[grey_box]Na muzułmańskim cmentarzu w górnej części ulicy Logavinej od początku wojny przybyło pięćset sześćdziesiąt jeden nowych grobów.[/grey_box]
Gdziekolwiek się nie spojrzy, w oddali na zboczach dojrzysz kolejne, niekończące się białe nagrobki. Szacuje się, że w mieście w czasie oblężenia zginęło lub zaginęło około 10 tysięcy osób. Ludzie ginęli w pojedynkę, od kul snajperów, umierali w towarzystwie sąsiadów i znajomych, trafieni granatami moździerzowymi, nie wracali z kolejki po wodę. Największą tragedią była masakra na rynku Markale, kilka minut spacerem od Logavinej. Niektórzy uważają, że gdyby do niej nie doszło, nie byłoby interwencji NATO i później także Dayton, a przynajmniej nie w 1995 r.
W czasie wojny stanęły wszystkie miejskie zakłady produkcyjne, z wyjątkiem browaru i fabryki papierosów. Brakowało słodu, więc Sarajevska Pivara warzyła z ryżu erzac piwa – serwowano go w punkcie poboru wody tuż przy browarze. W mieście panował niedobór wody, ponieważ główne ujęcie wody pitnej przeszło w ręce Serbów. Ci, co nie mieli na wyposażeniu własnej studni, korzystali z jednego z publicznych punktów, czerpiących wodę z ujęcia w miejscowym browarze. Ludzie ustawiają się w kolejki po wodę. Kolejki widać z daleka, i opłaca się posłać pocisk z moździerza – pisał Dawid Warszawski w reportażu dla Wyborczej.
Dwie dekady
Dwadzieścia lat to niewiele – stwierdził Denis, białoruski couchsurfer, którego niedawno gościłam u siebie. Dwadzieścia lat to całe pokolenie – stwierdzam ja. Całe życie dla ludzi nieco młodszych ode mnie. Ludzi, którzy w Sarajewie nie znają Sarajewa sprzed.
Mamy w Gdańsku, na Westerplatte, napis widoczny z daleka: „Nigdy więcej wojny”. Myśl ta nieustannie towarzyszyła mi podczas spacerów Logaviną i po Starym Gradzie. I nie tylko tam.
Układ pokojowy zawarty w Dayton w 1995 roku zakończył wojnę, dzieląc Bośnię na Federację Muzułmańsko-Chorwacją i Republikę Serbską. W teorii, zachowanie równowagi pomiędzy udziałem we władzy poszczególnych narodowości zamieszkujących państwo ma zapewnić pokój i sprawiedliwość.
[grey_box]Wiosną 2011 roku Bośnia znalazła się w groteskowej sytuacji, kiedy Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej zagroziła niedopuszczeniem reprezentacji kraju do rozgrywek, ponieważ na czele Piłkarskiej Federacji Bośni i Hercegowiny stało trzyosobowe gremium, a nie jeden prezes, jak tego wymaga FIFA.[/grey_box]
Z drugiej strony, trzyosobowe prezydium oraz kwotowy udział wszystkich narodów w każdej liczącej się instytucji do kolejnych problemów. System utrwala podział,: każdy obywatel powinien się zdecydować, kim jest – w tym systemie nie wystarczy, że jesteś obywatelem Bośni i Hercegowiny, musisz być albo Boszniakiem, albo Chorwatem, albo Serbem.
O tym, że Bośnia i Hercegowina nie jest jednolitym państwem, sugerują różne znaki, które mijamy przemierzając kraj z południa na północ. Na początku jednak nie jesteśmy w stanie odpowiednio zinterpretować zamazanych farbą nazw miejscowości czy napisów na ścianach budynków.
Najpierw więc, na południowym zachodzie, z dwujęzycznych tablic informacyjnych wykreślane są napisy cyrylicą. Na północy role się odwracają – zamazane są te napisane alfabetem łacińskim. I flagi. W pewnym momencie nie widać już bośniackiego granatu i złota, zastępuje je serbski trzykolor.
[grey_box]Mapa rozkładu populacji pokazuje, że po wojnie Bośniacy przeprowadzili się do miast i dzielnic zamieszkiwanych przez ich grupę etniczną, utrwalając linię podziału. (…) Serbska strategia czystek etnicznych przyniosła zamierzony efekt. Coraz więcej ludzi zamyka się w enklawach etnicznych.[/grey_box]
Nawet taka Srebrenica. W 1991 roku 75% mieszkańców miasta stanowili Muzułmanie. Dzisiaj znajduje się na terytorium Republiki Serbskiej, większość muzułmańskich uchodźców nie wróciło i nie chce wrócić do swoich dawnych domów. Podobnie jest z wieloma innymi miejscowościami, w niektórych znajdziemy tablice upamiętniające makabryczne wydarzenia z wojny, miejsca masowych grobów.
W latach siedemdziesiątych ludność Derventy stanowili: 43% Muzułmanie, 30% Chorwaci, 21% Serbowie. W książce Barbary Demick znajdziemy historię muzułmańskiej rodziny, uciekającej z tego miasta przed pogromami. Dzisiaj proporcje narodowościowe zupełnie się zmieniły, a pomnik na wjeździe informuje o zamordowanych przez zbrodniarzy wojennych Serbach.
W ogóle, przygraniczne tereny są bardzo przygnębiające. Opuszczone wsie, spalone i na wpół zburzone domy, porośnięte krzewami ruiny gospodarstw. W tym miejscu dwadzieścia lat to rzeczywiście niewiele.
Rozpisałam się o sprawach smutnych, przeszłości miasta, bo właśnie one sprawiły, że Sarajewo znalazło się ma mapie mojej podróży. Jednak stolica Bośni i Hercegowiny niewątpliwie ma w sobie coś szczególnego, jakąś taką autentyczność, o której wspomniałam już na wstępie. Czuje się to w ludziach, w ich wyluzowanym sposobie bycia, otwartości do innych, w atmosferze panującej na ulicach, w kawiarniach, knajpach. O tym więc będzie kolejny, i chyba ostatni, odcinek pokładowego dziennika podróży Xylokastro – Gdynia.
* Wszystkie cytaty pochodzą z książki Barbary Demick „W oblężeniu. Życie pod ostrzalem na sarajewskiej ulicy”.