Mobile is the new black

Póki jedni do fotografii mobilnej bez kija nie podchodzą, inni już dawno rozwinęli skrzydła. Ja jestem wśród tych zafascynowanych, trochę zorientowanych, ale i… rozleniwionych. A media społecznościowe oraz branża aplikacji mobilnych jest najszybciej rozwijającą się i niezwykle wymagającą sferą. Alicja i Jarek dali mi wczoraj porządnego kopa. Chyba potrzebowałam takiego „hej, ogarnij się, zostajesz w tyle!”.

Gdy w moim telefonie skończyło się miejsce na nowe aplikacje, a każda aktualizacja już istniejących stała się prawdziwą walką o każde wolne 1MB, przestałam rozglądać się za tym, co nowego i fajnego można by tu jeszcze wypróbować. Pobawiłam się Rando, wypróbowałam VSCO Cam i zatrzymałam się na Instagramie. Tymczasem powstaje mnóstwo ciekawych nowych aplikacji społecznościowych i uzupełniających już istniejące. Żeby instafotki były fajniejsze. Żeby twórczość mobilna była bardziej kreatywna.

Temu tematowi były poświęcone wczorajsze warsztaty z Alicją i Jarkiem, zorganizowane przez trójmiejską inicjatywę BlogTalk Polska. Jarka znam z Instagrama – jest założycielem pierwszej instaspołeczności w Polsce, IgersGdansk. Razem z żoną prowadzą agencję Inspiros i marketingowcami są nie tylko z wykonywanego zawodu, ale zwyczajnie z powołania. Z pasją też podróżują, co mobilnie relacjonują na swoim blogu Duolook.

Instagramowy_kolaz_spotkania

W spotkaniu wzięło udział kilkunastu blogerów i blogerek, zajmujących się najróżniejszą tematyką – od kulinarnej, poprzez modę, na podróżach kończąc. Każdy z nas posiada smartfona lub tablet i wie, że jest to potężne narzędzie marketingowe. Na miejscu okazało się jednak, że o ile wszyscy posiadają konto na Instagramie oraz Facebooku, inne aplikacje są albo nieznane, albo z jakichś powodów nieużywane. I tutaj do akcji wkroczył duet naszych trenerów.

Asia słusznie zauważyła na spotkaniu. Że wydaje nam się, że facebook mamy w małym palcu. I wiemy, jak zrobić sweetfocię. Ale tak naprawdę po każdych podobnych warsztatach, po każdej książce o nowych mediach, wiemy głównie to, że wiemy niewiele. Bo w momencie, gdy zaczynam się czuć w jakimś facebookowym temacie jak ryba w wodzie, pojawia się case, który zwala z nóg swoją inowacyjnością. Albo Zuckerberg, który wszystko stawia na głowie. Podobnie jest z innymi serwisami społecznościowymi i aplikacjami mobilnymi. Zawsze się coś dzieje.

Jestem zmotywowana. W głowie kłębią mi się pomysły. A poza tym, nie omieszkam podzielić się swoimi odkryciami z wami. Taki powrót do korzeni, na wiosnę!

Nadeszła era fotografii mobilnej?

W pierwszej połowie 2013 roku Chicago Sun-Times zwalnia wszystkich swoich fotografów prasowych, łącznie z laureatem nagrody Pulitzera Johnem H. Whitem. Przez internet przelewa się fala krytyki – czy fotografia profesjonalna jest dziś nic nie warta? W tym samym czasie inny dziennikarz przygotowując reportaż wykorzystuje do zdjęć swojego iPhone’a i Instagram. Wszystko wskazuje na to, że fotografia cyfrowa weszła na tereny wcześniej nieznane. 

Wprawdzie czwórka fotografów z Chicago Sun-Times zostało przywrócona do pracy, ale dopiero po pół roku i w wyniku walki związku zawodowego. Okazuje się bowiem, że nawet najlepszy zawodowy fotograf na etacie jest nieopłacalny dla wydawnictwa. Stocki fotografii pękają w szwach, wielu amatorów i blogerów oferuje bardzo dobrej jakości materiały fotograficzne, bo dostęp do wiedzy jest znacznie łatwiejszy. A sprzęt się robi coraz lepszy, także ten mobilny.

Właśnie zakończyła się trzecia edycja konkursu „Annual Mobile Photography Awards”, w ramach którego wybierane są najlepsze zdjęcia i fotoarty wykonane i edytowane na smartfonach i tabletach. Pomysły i jakość tych zdjęć nie ustępują fotografii tradycyjnej. Kolejny dowód na to, że to nie sprzęt robi zdjęcie, tylko fotograf.

David Ingraham

David Ingraham, drugie miejsce w kategorii Architektura/Design

Cedric Blanchon

Cedric Blanchon, pierwsze miejsce w kategorii Digital Fine Art

Matthew Gee

Matthew Gee, pierwsze miejsce w kategorii Krajobraz

1939_Atwell_5267PPL011

Lee Atwell, pierwsze miejsce w kategorii Ludzie

Wśród nagrodzonych i wyróżnionych znalazło się też kilka polskich nazwisk: Najciekawiej prezentuje się kategoria Fotografii Prasowej, ale polecam obejrzeć wszystkie kategorie. Organizatorzy planują zorganizować wystawę ze zwycięskimi fotografiami oraz ruszają z nowym konkursem Android Photo Awards – dla zdjęć wykonanych sprzętem z systemem Android (w tym konkursie mogą brać udział zdjęcia wykonane nie tylko smartfonem i tabletem, ale również aparatami fotograficznymi z tym systemem).

Jeden z członków jury konkursu dla zdjęć androidowych, Alfred Pleyer, tłumaczy: „Gdyby dwa lata temu ktoś powiedziałby mi robić zdjęcia smartfonem, wyśmiałbym go. Podczas krótkiej wycieczki do Wenecji dla zabawy fotografowałem moim Samsungiem Galaxy S3 i gdy obejrzałem zdjęcia, odkryłem, że są świetne. Od tego czasu używam mojego smartfona w 95% fotografowania”. Czy jesteśmy świadkami początku ery fotografii mobilnej?

#FF na dobry start

Na Twitterze funkcjonuje pewna bardzo miła tradycja. W każdy piątek polecamy swoim czytelnikom osoby, które warto obserwować. W dobrym tonie jest też krótkie uzasadnienie – czym tweety tego kogoś są wyjątkowe? Nazywamy to #FF, czyli Follow Friday. Continue reading

Gotowy na InstaŚwięta?

Jeżeli nigdy nie żałujesz, że właśnie rozładował ci się telefon, jeżeli nie wiesz, do czego służą hashtagi, jeżeli uważasz, że Instagram jest gópi i nie robisz sweetfoci swojemu śniadaniu – nie czytaj dalej. Jednak twój portfel może mieć poważny powód do niepokoju, jeżeli doceniasz sztukę instagramu i świetnie się bawisz wybierając instafiltry do swoich zdjęć. Brace yourself – InstaChristmas is coming!

insta

Stare i nowe – równie fajowe!

Mimo cyfrówek, iPhone’ów i kamerek do telefonów, ludzie nie mogą się obyć bez macania. Chcą zdjęcia potrzymać w ręku, wpakować do portfela, dać znajomemu. W tej materii nic się nie zmieniło. Zmieniło się tylko to, w jakiej formie te zdjęcia możemy mieć. Bowiem sam wydruk tak bardzo trąci myszką (uwielbiam to staroświeckie powiedzenie!), że nie zrobisz wrażenia nawet na sobie. A co zrobi? Na przykład….

Kamienne podstawki pod kubek – z twoimi instagramami, oczywiście. Co więcej, znalazłam w sieci producenta, którego podstawki absorbują wodę! Ładne, praktyczne i pomysłowe.

insta00

Podstawki Coastermatic, zdjęcie roblahblah

Instakoszulkę – tak, to jest prawdziwe hipsterstwo. Ideał? Koszulka ze zdjęciem z instagrama, na którym jesteś w koszulce ze zdjęciem z instagrama, na którym jesteś w koszulce ze zdjęciem z instagrama…

instakoszulkaInstakoszulka od Vardagen na Etsy. Niestety, wysyłają tylko na terenie USA.

Pierścionek – czyli instabiżuteria. Taki jewelgr.am robi nie tylko pierścionki, ale też spinki do mankietów, kolczyki, wisiorki… Studnia bez dna.

5f3d6ad2591b11e2929322000a9e0719_7

Instagramy na drewnie. Dobra, przyznam się – to jest mój numer jeden. Chciałabym takie zawiesić w przedpokoju w ilości co najmniej dwudziestu. To jest naprawdę bomba, a kto myśli inaczej, ten trąba!

instawoodaptrick na Etsy. Cena i przesyłka trochę boli, ale pomarzyć można

Mini-książka to taki kolejny nikomu nie potrzebny, ale jakże uroczy gadżet. Może być brelokiem do kluczy, nietradycyjną pamiątką z wakacji, prezentem dla ślubnych gości… myślę, że można wymyślić jeszcze kilka fajnych zastosowań. Książeczki, w porównaniu z poprzednimi gadżetami, są tanie jak barszcz. Na printstagr.am.

Product-Tinybook2

Instaszpula! Połączenie szpuli filmowej z kalejdoskopem – reelagram. Poczuj się naprawdę oldschoolowo.

instafilm

Gra memo – zamiast monopola do zagrania w gronie przyjaciół. Zasady są proste – należy jak najszybciej i robiąc jak najmniej błędów, sparować takie same zdjęcia. Się grało na necie, można teraz zagrać w domu, ze swoim Instagramem. Taki bajer oferuje Instadruk, polska firma.

gra memoNie piszę już o instanaklejkach, instakalendarzach, instaetui na telefony, instafotoramce – bo to takie oczywiste. A więc, Mikołaju święty, mam nadzieję, że wiesz już, z czego taki geek jak ja, ucieszy się najbardziej?

Instagram

BFG2013: do „pierdut” jeszcze daleko

Od Blog Forum minęło kilka dni i chyba wszystko już zostało powiedziane lub napisane. W sieci dominują bardzo pozytywne relacje z wydarzenia. Do tego stopnia, że aż się nie chce czytać kolejnej. Dlatego na Malowanym odpuszczę sobie opisywanie wystąpień i atrakcji, natomiast skupię się na krytyce. Wprawdzie u mnie zachwyt ustąpił miejsca solidnemu zadowoleniu, jednak wydaje mi się, że warto przyjrzeć się krytycznym głosom i sprawdzić, ile jest w nich racji.
bfg

Rys. Tomasz Sysło, który choć stworzył ten satyryczny rysunek, prosił o napisanie, że bardzo mu się na BFG podobało ;)

Zacznijmy od zarzutu, który formułowany w najróżniejszy sposób, słychać od dawna.

„Polscy blogerzy/blogerki, vlogerzy/vlogerki to bardzo niszowe, zamknięte środowisko mające, póki co, znikomy wpływ na otoczenie i rzeczywistość. (…)  Gdańska impreza uwypukliła najbardziej znaczące grzechy tego środowiska: brak dystansu do siebie, przekonanie o własnej wyjątkowości oraz gmeranie we własnym sosie, sosie i tak już bardzo mocno zredukowanym.”  (Damian Muszyński)

Czy autor tych słów i ja na pewno byliśmy na tym samym wydarzeniu? Szczerze, to już się robi strasznie nudne. Łatwo jest walnąć sztampą i znowu napisać, że blogerzy to takie towarzystwo wzajemnej adoracji, zamknięte i hermetyczne. A przecież blogosfera jest strasznie różnorodna – tematycznie, osobowościowo i tym, że wcale taka zintegrowana nie jest. Co jakiś czas pojawiają się też nowe świetne blogi i vlogi, które przyciągają uwagę setek i tysięcy osób. Taki np. Radek z Polimatów – kto o nim słyszał jeszcze rok temu? A dziś? Żeby wybić się ponad średnią nikt nie potrzebuje przyzwolenia grupy. Jeżeli potrafi to zrobić, ma pomysł i kompetencje – uda mu się. Dziwnym też wydaje się być zarzut o brak wpływu na otoczenie i rzeczywistość. Autorka blogu zorkownia na swoim wystąpieniu opowiadała, jak została zaproszona do konsultacji projektu nowej ustawy. Przy odcinkach wspomnianych Polimatów wielu uczniów odrabia swoje zadania domowe. Łukasz Jakóbiak wsparł młode talenty muzyczne. Blog Misja: K.S.I.Ą.Ż.K.A., którego jestem współautorką, zajmuje się zbiórką książek dla polskich szkół w Wilnie. Jeżeli to nie jest zmienianiem rzeczywistości, to ja już nie wiem, co jest. Owszem, nie są to zmiany rewolucyjne, ale w naszych realiach nie musimy obalać dyktatury, nie musimy walczyć o podstawowe prawa człowieka – robimy to, co możemy zrobić i zmieniamy to, co według nas powinno się zmienić.
„Gmeranie we własnym sosie”, innymi słowami „ciągle te same gęby” również jest zarzutem chybionym wobec Blog Forum Gdańsk. Przede wszystkim, w związku z nowymi tematami, wśród prelegentów pojawiły się nowe nazwiska. Wśród uczestników było mnóstwo autorów blogów małych, niszowych. Blogerów początkujących. Ale nie mogło zabraknąć też „gwiazd” – z bardzo trywialnego powodu. Zwiększają zainteresowanie. Bo wszyscy chcą posłuchać, co mają do powiedzenia. Bo chcieliby zrobić z nimi sweetfocie albo uścisnąć dłoń. Bez nich BFG nie miałoby tej rangi, co ma obecnie – najważniejszego wydarzenia w blogosferze.

„Wyniki „Blog Forum Award 2013″ to bardzo zła wiadomość dla całego środowiska. Polska blogosfera (cokolwiek to oznacza) miała szansę zaprezentować się inaczej, pokazać nowe twarze, odświeżyć wizerunek. Przynajmniej przez następny rok rodzimi blogerzy będą kojarzeni z Hatalską, Budzichem, Kominkiem oraz kilkoma szafiarkami zaproszonymi do programu Kuby Wojewódzkiego. Przykre.” (Damian Muszyński)

Zastanówmy się, dlaczego polska blogosfera kojarzy się z szafiarkami z programu Wojewódzkiego lub Kominkiem. Nie jest to związane z Blog Forum ani jego nagrodami, zdecydowanie. Jest kilka osób, blogerów, które przebiły się do tradycyjnych mediów. Ich obecność w prasie czy TV utrwalają sami dziennikarze. No bo jeżeli któryś pisze artykuł o blogerach, o komentarz poprosi tego, kogo zna lub kojarzy. A kojarzy tych, kogo widział w telewizji śniadaniowej, tego, który napisał książkę, tego, który już wcześniej pojawił się w prasie. Tak jest zawsze i dotyczy to nie tylko blogów. również psychologów, politologów i ińszych specjalistów. Ciągle zapraszają ich do mediów w roli ekspertów, choć przecież nie są jedynymi specjalistami w swojej branży.

Natomiast wyniki konkursu Blog Forum Award 2013 rzeczywiście nie zaskakiwały. Jednak powiedźcie, czy Hatalska nie zasługuje na miano Wpływowego Blogera? A Budzich? Albo czy nagroda Bloga Roku dla Pauliny Wnuk powinna dyskwalifikować ją z konkursu na blog z Gdańska? Nie sądzę. Nagrody Blog Forum w nowej odsłonie zaskoczą za rok, kiedy już nie będzie wypadało dać kolejnej statuetki tym samym ludziom. Będzie to też wyzwanie dla samej blogosfery – żeby znaleźć w swoim gronie tych, którzy zasługują na wspomniane wyróżnienia równie mocno. Wyniki Blog Forum Awards postrzegam bardziej jako podziękowanie za fantastyczną pracę, a osoby nagrodzone robią ją już od lat.

Żeby nie było, pewne krytyczne głosy pojawiły się też i na innych blogach. Są też takie, z którymi się zgadzam.

Dużo z kolei miejsca poświęcono tzw. charity i wszelkim przejawom wykorzystywania potencjału twórców do pomocy innym. (…) Pomaganie to świetna sprawa, nie podlega to najmniejszej kwestii. Jednak niemalże przymuszanie twórców (którzy np. nie identyfikują się z potrzebą pomagania poprzez tworzone treści) do hipotetycznych chociażby deklaracji lub publiczne ich rozliczanie z ilości przeprowadzonych akcji charytatywnych – to chyba nie najlepsza droga, by mówić o potrzebie takich działań. Szczera pomoc to taka, która nie jest wymuszona i nie pochodzi spod pręgierza presji społecznej.” (Adam Przeździek)

Wydaje mi się, że my po prostu lubimy wpadać ze skrajności w skrajność. Mamy więc albo blogerów, których jedynym celem jest zarabianie, albo tych, którzy pełnią misję. Z całym szacunkiem do wszystkich osób, którzy robią wielkie i piękne rzeczy – choć wasza droga jest godna naśladowania, jednak publiczna presja w stylu „to za mało, co zrobiłeś” trochę zniesmacza. Przede wszystkim, pomagania innym nie można wartościować. Nie może być tak, że budowanie studni w Afryce jest super, a Szlachetna Paczka – nie. Każda akcja pomocowa, charytatywna czy innego rodzaju wsparcie jest ważne, ponieważ odpowiada na inne potrzeby. Ktoś jest wolontariuszem, ktoś inny zasila karmą schronisko dla zwierząt, jeszcze ktoś daje milion złotych na fundację. Dziś otrzymałam telefon od starszego pana, który chciał mnie spytać, jakie książki najbardziej się przydadzą szkołom w Wilnie. Poprosił o tytuły albo autorów – bo chce pójść do księgarni i kupić. Po tej rozmowie prawie się popłakałam ze wzruszenia. I wydrapię serce każdemu, kto powie, że taka szczera pomoc i zainteresowanie jest w jakiś sposób gorsze od innego pomagania.
Każdy działa tak, jak mu podpowiada serce (lub PR), pomaga w zakresie, na jaki może i chce sobie pozwolić i nie mamy żadnego prawa oceniać, czy to dużo, czy mało. Ważne jest, żeby każdy z nas był świadom swojego potencjału i nie tylko liczył kasę w portfelu, ale pielęgnował w sobie empatię.

W ogóle, licytowanie się, kto jak pomógł albo może pomóc na sesji Q&A było słabe. Blogerzy na scenie dali się zapędzić w ten kozi róg, a prowadzący dyskusję nie stanęli na wysokości zadania, żeby zgrabnie skierować rozmowę na inny tor. Lekko Stronniczy naprawdę byli świetni jako konferansjerzy, ale panel z pytaniami wyszedł bardzo nijako.

Na koniec. Co Gdańsk ma z tej imprezy?

„Zjechało około 300 blogerów z zasięgami, porobili zdjęć na fejsie, hipstergramie, potagowali się wzajemnie, hash sypał się gęsto. Jakieś tam zasięgi w Polskę poszły. Zostawili też trochę grosza na mieście. Wiem, że nie powinno się wizerunku przeliczać na złotówki, ale… wynajęcie klubu, hotel z czterema gwiazdkami, katering, after – poszły na to spore pieniądze! Pieniądze, za które można byłoby coś ogarnąć dla mieszkańców Gdańska. (Artur Roguski)

Włączyłam się w dyskusję na blogu Artura, ale powtórzę się też tutaj. Blog Forum Gdańsk jest imprezą, z której miasto Gdańsk nic nie ma. Nic, co byłoby dotykalne, na czym można byłoby usiąść, pomacać. Ale blogerska konferencja, jedyna w swoim rodzaju, jest jednym z licznych elementów skomplikowanej układanki, jakim jest wizerunek miasta. Jakim jest poczucie mieszkańców i gości, że się jest w mieście nowoczesnym, ale z tradycjami, w mieście otwartym dla wszystkich, ale zauważającym potrzeby poszczególnych grup. Tego się nie przelicza na pieniądze, długotrwałe działania, aktywizujące i integrujące społeczności (nawet wąskie, takie jak blogerzy) przynoszą korzyści na innych polach. Np. na tym, że o Gdańsku mówi się dobrze. Że inni widzą Gdańsk jako miejsce interesujące, otwarte na ciekawe pomysły, nie bojące nowości. Że może to być podmiot, z którym warto rozmawiać, dyskutować, być może robić interesy. Nie osiągnie się tego kilkoma zdjęciami na instagramie, zrobionymi przez blogerów na BFG. Ale konsekwentnym długotrwałym i spójnym działaniem – jak najbardziej.

Nie pieniądz jest wartością, tylko człowiek. Ludzie, mieszkańcy, przyjezdni, wyjezdni. Ich wspomnienia, rozmowy, inspiracje, pomysły. Hej Gdańsku, pamiętam cię 10 lat temu, kiedy czułam się tu obco i dziwnie. I wiem, że razem się rozwijamy, dorastamy, uczymy się. Jesteś super, tak trzymaj!

Największa nekropolia świata

Wikipedia podaje, że największym cmentarzem cywilnym na świecie jest Cmentarz Ohlsdorf, założony 1877 roku. Otwarty dla wszystkich wyznań, dlatego dziś na prawie 400 hektarach spoczywa 1,4 mln pochowanych. Obszar jest tak duży, że po cmentarzu kursują specjalne linie autobusowe, a okolica jest tak piękna, że ludzie całymi rodzinami przychodzą tu na spacery. Jednak niemiecki cmentarz ma groźnego konkurenta. Może nie będą go odwiedzać turyści, a i krajobraz nie jest tak malowniczy, jednak ciężko pracuje na to, by stać się nekropolią z miliardem zmarłych dusz. 

Dwa lata temu na pewnym forum ze smutkiem żegnaliśmy znajomą, którą po długiej i trudnej walce zabrała choroba. Była aktywną uczestniczką forumowej społeczności, pisała bloga, tworzyła. Pożegnalnym słowom na facebooku nie było końca, to był bardzo smutny dla nas czas. Później, nieraz jej zdjęcie mignęło mi na fejsie – że obchodzi urodziny albo że lubi sponsorowany link. Sytuacja trochę creepy, ale konto nie zostało usunięte (bo i kto by mógł to zrobić?), więc system dalej wykorzystywał jej dane. Nieco później odszedł kolejny znajomy. Z życia, ale nie z fejsa. Kolejny wirtualny nagrobek.

Jestem w wieku, gdy o śmierci się jeszcze nie myśli. Nagłe wypadki w najbliższym otoczeniu tylko na moment mnie zatrzymują, ale chwila refleksji nie trwa długo. Dziś zastanawiam się, czy doczekamy czasu, gdy zamiast zapalić znicz na cmentarzu będziemy ze smutkiem i nostalgią przeglądać swoją listę znajomych w serwisie społecznościowym i wspominać tych, których już nie ma. Bo wszyscy zapisaliśmy się do największej nekropolii świata i prawdopodobnie zostaniemy tu znacznie dłużej, niż tego byśmy chcieli.

Działaj lokalnie z Groupon Starter

Z wielką radością obserwuję w Polsce wzrost zainteresowania alternatywnymi, niż własne pieniądze, formami finansowania prywatnych i społecznych inicjatyw. Powoli wychodzimy z pomysłami do ludzi, przekonujemy się do finansowania społecznościowego. Wiele firm, szczególnie na zachodzie, również angażuje się w takie oddolne inicjatywy. Fundują stypendia, pomagają wybudować place zabaw lub w inny sposób przykładają się do rozwoju lokalnej społeczności. Na własnym podwórku też mamy możliwość zdobyć wsparcie biznesu dla swojego pomysłu – dzięki platformie Groupon Starter

[Czytasz wpis, będący efektem współpracy z Groupon] Jestem człowiekiem społecznym. Od wielu lat angażuję się w różnego rodzaju projekty, inicjatywy, wolontariaty – taka praca pozwala jednocześnie rozwijać się i robić coś dla otoczenia. Obserwuję też coraz więcej inicjatyw ludzi „zwykłych”, których działalność przynosi wymierne korzyści dla innych. Jeżeli podzielasz moje zdanie w tej materii, nowa platforma cię na pewno zainteresuje.

Czy jesteś darczyńcą? >>

Z raportu o zaangażowaniu społecznym Polaków, przygotowanego przez TNS dla Groupon Polska wynika, że doceniamy potencjał wspólnego działania, zwłaszcza na poziomie lokalnym – swojego miasta, dzielnicy czy osiedla. Aż 80 proc. badanych wierzy, że problemy swojego otoczenia łatwiej rozwiązywać w grupie niż w pojedynkę, a 70 proc. spotkało się w swojej najbliższej okolicy z przykładami inicjatyw, w których zwykli ludzie lub organizacje pozarządowe starali się rozwiązać lub zwrócić uwagę na jakiś problem. Z racji swojej pracy i współpracy z trzecim sektorem miałam okazję z bliska przyjrzeć się podobnym inicjatywom w Gdyni i widzę, że jeden człowiek z pomysłem + wsparcie społeczne i finansowe, może zdziałać naprawdę wiele.

Groupon Starter

 

Głosuj na inicjatywę, którą popierasz >>

O potencjale drzemiącym w lokalnych społecznościach mogę rozpisywać się godzinami, dlatego na pewno jeszcze wrócę do tego tematu. Słów kilka o Groupon Starter. Projekt ten jest konkursem inicjatyw społecznych i ofert lokalnych. W sierpniu mieszkańcy Krakowa, Poznania, Łodzi, Trójmiasta, Warszawy i Wrocławia składali aplikacje ze swoimi pomysłami na działanie. Wśród nadesłanych projektów, jury wybrało te, na które obecnie możesz głosować na stronie Startera. Sześć inicjatyw, które poprze najwięcej internautów, otrzyma granty w wysokości 10 tys. złotych każda. 

Dodatkowo, na stronie Startera w zakładce „oferty”, znajdziesz marzenia, które mają szansę się spełnić. To chyba jedyny przypadek, gdy twój lajk (a raczej głos) może coś komuś dać. Można to potraktować jako prezent dla kogoś, kogo nawet nie znasz. Fajnie jest robić prezenty.

Wracając do inicjatyw, bo jednak one zainteresowały mnie najbardziej. Do etapu głosowania zostały zakwalifikowane po 3 projekty z każdego miasta. Mam swoich faworytów i kurczę, nie chciałabym wskazywać palcem, co mi się podoba. Ale stworzenie psiego parku, zielonej ekipy społeczniaków  czy propozycja harcerzy z Łodzi to jest bomba. Sprawdź też inne, bo może w twoim mieście kroi się też coś fajnego.

grup

Poznaj tajniki żeglarstwa – inicjatywa z Łodzi (źródło)

Trochę mi brakuje informacji o autorach zgłoszonych projektów, ale liczę na to, że realizowane działania odbiją się szerokim echem w mediach. Głosowanie kończy się 15 września, a w końcu miesiąca mają ruszyć zwycięskie projekty. Dla tych, co chcieliby nie tylko poprzeć czyjś pomysł, ale też zgłosić coś swojego, mam dobrą wiadomość: poinformowano mnie, że będą kolejne edycje Startera, wiec warto wyjąć z szuflady swoje projekty (walka będzie zacięta, bo mam kilka swoich na pogotowiu ;) ).

Pomysł na social media: odczaruj facebooka

Dziś specem od facebooka jest każdy. Przecież żadna sztuka powrzucać obrazki i linki. Tylko jak to jest, że jednemu się udaje zwrócić uwagę fejsbukowiczów, a innemu nie bardzo? W tej serii nie chciałam poruszać tematu fejsa. Ale zainspirowało mnie spotkanie, zorganizowane przez inicjatywę Trójmiejskie blogi

Rozmawialiśmy m.in. o Instagramie, Pinterescie i Twitterze (bardzo pobieżnie, ku mojemu rozczarowaniu, bo ten obecnie mnie interesuje najbardziej). Najwięcej dyskusji jednak było przy Facebooku. Prelegentem wieczoru był Marcin Potkański z agencji Brandish. I to właśnie do jego niektórych wypowiedzi odniosę się w dzisiejszej notce. Choć Marcin na spotkaniu mówił głównie o blogerach, poniższe punkty są uniwersalne. Nie ważne więc, czy promujesz swój sklep, czy siebie. Przeczytaj i zastanów się, co możesz zrobić lepiej? 

fb

Zamiast wstępu

Na pewno wiesz, że nie możesz promować swojej firmy tworząc dla niej konto prywatne. Musisz założyć fanpage. Jeżeli natomiast chcesz promować SIEBIE jako osobę, jak najbardziej pozostań przy koncie prywatnym. Inni mogą cię śledzić poprzez narzędzie „obserwuj”, musisz tylko pamiętać o udostępnianiu swoich postów w trybie publicznym.

Założyłeś fanpejdż. Co dalej?

1. Zadbaj o spójną i estetyczną grafikę 

Wykorzystaj kreatywnie możliwość, jaką daje profilowe zdjęcie i cover photo, czyli to duże zdjęcie u góry każdego fanpage. Możesz puścić oko do swoich czytelników, a możesz postawić na ładną grafikę. Ważne, żeby oba elementy współgrały ze sobą i stanowiły spójną całość. Marcin podał przykład fanpage Trójmiejskich blogów i zupełnie się z nim zgadzam.

ahoj

Trójmiejskie blogi takie ładne!

2. Publikując link do nowego postu czy produktu, użyj zdjęcia 

Tutaj zdania zebranych na spotkaniu blogerów nieco się rozbiegły. Z jednej strony, zdjęcie/obrazek przyciąga uwagę i wywołuje określone emocje, co powoduje, że użytkownicy chętniej klikną „like” lub komentują. Jednak facebook jest zawalony obrazkami. Czy tekstowy status lub link z miniaturką nie będzie miał większej siły przebicia? Kwestię tę pozostawiam otwartą. Moim zdaniem, należy wyrobić swój własny styl, obserwować, jaki zasięg mają poszczególne elementy (wskaźnik, ile osób zobaczyło daną rzecz) i w zależności od intencji oraz treści, jaką się chce przekazać, umieszczać zdjęcie, linki i statusy na zmianę (np. 60% zdjęć, 30% linków, 10% statusów – lub w innych proporcjach, jakie tylko w twoim przypadku się sprawdzą).

Kolejną kwestią jest link. Nikt nie lubi brzydkich linków na dwa wersy. Marcin proponuje skracać linki na bit.ly, dzięki czemu uzyskują estetyczny krótki wygląd: http://bit.ly/14lKAGp. Z radą tą, choć bardzo logiczną, również trochę się nie zgadzam (zobacz, dokąd zaprowadził cię poprzedni link). Wydaje mi się, że świadomi użytkownicy internetu i w ogóle osoby inteligentne, nie klikają w niewiele mówiące linki, ponieważ dbają o bezpieczeństwo swojego komputera i danych. Przeglądając udostępnione na moim feedzie linki zawsze najpierw rzucam okiem, co to jest. Nie chciałabym kliknąć w bit.ly i trafić na Frondę. Być może lepiej jest zdefiniować link, co jest możliwe na niektórych platformach (np. w wordpresie przy przy publikacji nowej notki).

3. Zadawaj angażujące pytania i rozmawiaj z fanami

Sprawa oczywista. Ale jakże trudna! Co to znaczy „angażujące pytanie”? Teoretycznie, pytamy fanów o zdanie, o polecanie lektury/filmy/czegokolwiek, o pomoc w podjęciu decyzji (zielony sweter czy czerwony?) i podobnie. Jednak nierozsądnie stosowane pytajniki zaprowadzą cię do pułapki. Zadając pytanie otwarte możesz otrzymać odpowiedzi, których nie chciałbyś zobaczyć na swoim fanpage. Z kolei co chwilę pytając „A czy B?” zanudzisz wszystkich na śmierć. A co, jeżeli pytasz, pytasz, pytasz i… twoje pytania pozostają BEZ ŻADNEJ odpowiedzi? Hm?

Na pewno trzeba rozmawiać. Odpowiadać na pytania, reagować na sugestie, czasami przenieść temat z fejsa na bloga. Ale znowuż – sposób, w jaki będziesz prowadził dialog i w jaki będziesz „prowokować” czytelników zależy wyłącznie od ciebie i twojego pomysłu. Nie ma jednej złotej reguły.

976534_437445486373067_852265354_o

Pytanie otwarte, które na wachamksiazki.pl zobaczyło ponad 15 tys. osób i skomentowało prawie 200.

4. Publikuj regularnie, co najmniej raz dziennie

Liczba postów na fanpage zależy od twojego pomysłu na niego. Marcin radzi publikować 1-2, max 3 posty dziennie. Z kolei Michał opowiedział o tym, jak raz w tygodniu dodaje zdjęcia co godzinę… i wszyscy są zadowoleni. W czasie dyskusji doszliśmy do konkluzji, że nie ważne, jak często dodajesz nowe treści na fanpage, ważne, żeby miało to ręce i nogi oraz żeby twoi czytelnicy wiedzieli, czego mogą się spodziewać.

5. Sprawdź statystyki i wykorzystaj je!

Statystyki fejsa powiedzą ci m.in.  jaka płeć przeważa wśród twoich fanów, w jakim są wieku, skąd są, kiedy są najaktywniejsi (dni tygodnia, godziny) – to wszystko możesz wykorzystać. Np. ze statystyk Misji wynika, że najwięcej naszych fanów jest aktywnych w godzinach popołudniowych, natomiast na Malowanych historiach – już od 10 rano większość klika na fejsie.

Dopasuj swoje posty tak, żeby zainteresować jak największą liczbę osób. Publikuj je wtedy, kiedy twoi fani są najaktywniejsi. Te statystyki pokażą ci również, czy udaje ci się osiągnąć zamierzony cel.

6. Zrób konkurs na lajki

Spodziewałam się, że gdy facebook da zielone światło dla konkursów na lajki, to się wszyscy na to rzucą. Do dziś nie widziałam na moim wallu żadnego ;) może to cecha Polaków, którzy zawsze chcą iść pod prąd i walczyć z narzuconymi regułami, więc kiedy w końcu konkursy na lajki i komentarze stały się „legalne”, to nikt ich nie chce robić. Skończ z rebelią, czasami można pójść z prądem.

7. Zareklamuj się

Jeżeli bardzo ci zależy, zainwestuj trochę kasy. Tak się składa, że twój post nie dotrze do wszystkich twoich fanów. Prawdopodobnie nie dotrze nawet do wiekszości. Dba o to edgerank (w mojej opinii najwiekszy shit, jaki został wymyślony), czyli specjalny algorytm fejsa, który na podstawie klików, lajków i komentarzy decyduje, co dany użytkownik będzie widział na swojej tablicy. Posty możesz dodatkowo promować (wtedy dotrą do większej liczby użytkowników) lub też zdecydować się na reklamę strony – za pięniądz, oczywiście. Zamawiając reklamę swojego fanpage’a, możesz określić, kto ma ją zobaczyć (wiek, miasto, zainteresowania etc.). Dzięki precyzyjnemu targetowaniu reklamy, dotrze ona do tych, którzy najprawdopodobniej będą zainteresowani twoją stroną.

To nie koniec

marcinPracując nad notką, poprosiłam Marcina o opinię, jakie błędy najczęściej popełniają blogerzy (bo ta kwestia interesowała mnie najbardziej) promując się na facebooku.

Ja: Marcinie, to jak z tymi naszymi błędami jest?

Marcin Potkański (fot. obok): Blogerzy często nie traktują siebie jako marki. Nawet bez ambicji komercyjnych oraz chęci zarabiania na blogu, Bloger powinien być marką. Po to, by stać się ekspertem – osobą, którą warto czytać. Blogerzy najczęściej:

1. Nie mają strategii na aktywność w mediach społecznościowych. Publikują byle co, o dowolnej godzinie, milczą 3 dni, a potem bombardują fanów linkami i informacjami. Wprowadzaja chaos.

2. Na każdym profilu publikują dokładnie to samo. Dlaczego czytelnik miałby śledzić wszystkie profile Blogera, skoro z jednego może dowiedzieć się wszystkiego?

3. Źle reaguja na sytuacje kryzysowe. Kasują komentarze, blokują użykowników, nie wiedząc, że tym samym napędzają kulę śniegową i budują swój negatywny wizerunek.

Podsumowanie (w końcu!)

Zrobiłeś rachunek sumienia? Marcin wspomniał o bardzo ważnej rzeczy. Strategia. To nie facebook przyniesie ci klientów i czytelników, lecz pomysł, plan, strategia – dopiero potem możesz działać z dobrym rezultatem. Zarówno na fejsie, jak i w innych mediach społecznościowych.  Dzięki, Marcinie, za twój czas i uporządkowanie informacji!

Przy okazji chcę też podziękować organizatorom czwartkowego socialowego spotkania. Dziewczyny (i chłopaku) jesteście super. Takiej inicjatywy nam brakowało.

***

Poprzednie artykuły z tej serii:

Za co lubię Twitter?

Po co ci Instagram?

Co możesz zrobić na Pinterest?

Znaj.pl – co to?

5 filarów dobrego bloga

Bądź na bieżąco z Feedly