Gdynia według blogerów: nowy przewodnik po mieście

Poznawanie (nawet swojego) miasta to jak wyprawa w nieznane. Im głębiej zapuszczam się w jego ulice, tym więcej nieznanych mi dotychczas rzeczy widzę. Nie przeczę, że błądzenie po omacku czasami ma w sobie wiele uroku. Ale z „lokalsem”, takim, co pokaże tylko sobie znany wycinek miasta, może czekać duża przygoda. O nowym, wirtualnym przewodniku po Gdyni piszę z dwóch powodów. Dlatego, że jest to miasto, choć niepozorne, grzechu warte. A o drugim napiszę za chwilę.

Gdynia zdaniem blogerów składa się z kilku rozdziałów, każdy poświęcony innej tematyce: miejsca turystyczne, sport, kultura, kulinaria i tzw. lifestyle. Do pracy nad przewodnikiem redaktorzy zaangażowali blogerów i blogerki nie tylko piszące na wspomniane tematy, ale będących prawdziwymi zapaleńcami w swojej działce. Z publikowanych przez nich artykułów i felietonów wyciągnęli fragmenty, które opowiadają o miejscach niezwykłych, ważnych lub nietypowych. W ten sposób powstała oryginalna lista must see i dla turystów, i dla mieszkańców Gdyni.

nowakowski

Michał Nowakowski (autor RóbmyDobrze.pl) zabiera na spacer po gdyńskich muralach, do miejsc z dobrą muzyką i na festiwale, odbywające się w Gdyni. Przy okazji, w krasomówczym stylu, serwuje ciekawostki o artystycznych inicjatywach. Ewa Kowalska (autorka Ibedeker.pl) próbuje odpowiedzieć na pytanie, jakie zabytki warto zobaczyć w Gdyni. Oprócz miejsc historycznych, wędruje też na malownicze, mało znane plaże oraz podpowiada, skąd można zobaczyć najlepszą panoramę miasta.

machnikowski

Sportowym tematem zajął się Włodzimierz Machnikowski, wieloletni dziennikarz sportowy. To od niego można się dowiedzieć, że Gdynia to nie tylko żółto-niebieskie barwy futbolowej Arki, ale również szkoła rowerowa, fitness dla seniorów, cały komplet zajęć sportowych dla wszystkich mieszkańców w ramach Gdyńskiego Poruszenia i in. Podpowiada, gdzie najprzyjemniej się biega, a gdzie gra w kosza.

Na drugim biegunie – Klaudia Sroczyńska (blogerka kulinarna dusiowakuchnia.pI) i jej smakowite wędrówki po gdyńskich restauracjach. Dokąd na randkę, a dokąd z dziećmi? Gdzie podają grecką kuchnię? Gdzie najlepsza ryba w mieście? Lista jest długa i jest w czym wybierać.

Całość spina… I to jest drugi powód, dlaczego tak bardzo się cieszę z tego przewodnika – zostałam blogerką lifestyle’ową! Choć samo słowo u niektórych budzi pewne kontrowersje, ale życie miastem jest przecież lifestylem.

Gdynia Jak Malowana

JakMalowana Gdynia to zachody słońca w porcie. Małe pracownie lokalnych projektantów. Dworzec, w którym zagnieździły się książki. Teatr pod peronami. Kilometry ścieżek rowerowych. To miasto wielowarstwowe jak bakława, tylko smakuje inaczej. Raz słodkim lukrem, innym razem morską solą. Bardzo się cieszę, że właśnie taką Gdynię przedstawia przewodnik.

Gdynia wg JakMalowany - mapka

Od strony wizualnej publikacja bardzo fajnie wygląda i łatwo się czyta, najciekawsze miejsca są wypunktowane i naniesione na mapki. Całość jest do pobrania za darmo, na stronie Gdyni >>. Szkoda, że tylko w wersji pdf, która średnio nadaje się do przeglądania na czytnikach (przynajmniej na popularnych Kindle na pewno). Mimo to, Gdynia zdaniem blogerów jest pomysłową inicjatywą miasta, pokazującą też te miejsca, które normalnie nigdy w życiu nie znalazłyby się w żadnym przewodniku turystycznym.

Czytaj więcej o Gdyni na JakMalowanym >>

Gdynia: PPNT o zachodzie słońca

Przy okazji (długiego) wpisu o modernistycznej architekturze Gdyni, bardzo chciałam pokazać również budynek, który zupełnie zmienił krajobraz Gdyni Redłowa. To tutaj się mieści opisywane przeze mnie Centrum Experyment oraz działa Centrum Designu Gdynia.

PPNT

Po rozbudowie, Pomorski Park Technologiczno-Naukowy (ul. Aleja Zwycięstwa 96/98) został miejscem wielu wydarzeń, nie zawsze biznesowych (np. turnieje piłkarzyków lub spotkania dla młodzieży). Można tu przyjść, zabłądzić w korytarzach, zajrzeć do Experymentu, a na koniec na kawę do Eureki. I tym razem na tym kończę i zostawiam zdjęcia.

DSC_4045-1smPPNTpark technologiczno-naukowy w gdyni szklane domy Gdyni

Gdynia: szlakiem modernizmu

„Cześć, jestem Ana i jestem gotykiem. A jakim stylem architektury ty jesteś?”. Pytanie zupełnie z czapy? Chyba, że zadam je nie osobie, lecz… miastu. W przypadku Gdyni odpowiedź będzie więcej, niż prosta. Jasne elewacje śródmiejskich budynków, tak bardzo charakterystyczne dla międzywojennego polskiego modernizmu, przyniosły Gdyni miano „białego miasta”. 

Wspomniany gotyk nie jest przypadkowy. Tracę głowę przy średniowiecznych katedrach, demonicznych gargulcach, misternych witrażach. Pojęcie modernizmu miało więc dla mnie zupełnie abstrakcyjny charakter, aż do momentu przeprowadzki do Gdyni. Tutaj czekała na mnie przestrzeń, porządkująca nawet myśli.

Początki budowy Gdyni przypadły na okres powojennego rozkwitu modernistycznej myśli architektury. W tym czasie już od lat trwają dyskusje nad funkcjonalnością architektury, krytykuje się nadmiar zdobień i manieryczność. Gdynia, jako polskie marzenie i nowe „okno na świat”, dostaje niebywałą okazję stać się polem do popisu dla młodych polskich architektów i urbanistów. Tym sposobem, w latach trzydziestych w Polsce powstaje prawdziwe Le Corbusierowskie „słoneczne miasto”.

Plac Kaszubski

Plac Kaszubski oraz gdyńskie trolejbusy

Urok modernizmu od kilku lat przybliżają mi Gdyński Szlak Modernizmu, organizujący spacery po Gdyni oraz promujący wiedzę o modernizie poprzez spotkania tematyczne, konferencje i wystawy. A także Bartłomiej Ponikiewski, mój wieloletni kolega fotograf, który niespodziewanie wsiąkł w modernistyczną architekturę i poświęcił jej setki swoich zdjęć. Z niebywałym zapałem wyszukuje modernistyczne perełki, zwraca uwagę na szczegóły, odkrywa mało znane fakty z historii miasta, a kilka lat temu zdobył również nagrodę w konkursie „Gdyński modernizm w obiektywie”. Dlatego to właśnie jego poprosiłam o wprowadzenie mnie w modernistyczny klimat Gdyni.

Jednym z czołowych przykładów jest zespół mieszkaniowy Banku Gospodarstwa Krajowego, popularny „Bankowiec”. – opowiada Bartek. – Budynek znajduje się pomiędzy ulicami 10 Lutego, 3 Maja i Batorego. Był to typowy przedstawiciel nowoczesnych tendencji w architekturze. W bryle budynku znajdziemy liczne nawiązania do tzw. stylu okrętowego, na przykład bulajowe okna, wieżyczki, maszty. Ciekawostka: w okresie międzywojnia posiadał największą kubaturę wśród gdyńskich obiektów mieszkaniowych. A w skali kraju był pierwszym nowoczesnym apartamentowcem.

Od siebie dodam, że mieszkańcy tej kamienicy (ul. 3 Maja 27/31) stworzyli w budynku Mini Muzeum. Zebrali i udostępnili zwiedzającym oryginalne wyposażenie mieszkań, dokumentację nieruchomości, schron z wyposażeniem i unikatowe przedmioty, jak na przykład mosiężne tablice z listą lokatorów i numerami mieszkań czy wmurowane skrzynki na listy. Na stronie Gdyńskiego Szlaku Modernizmu znajdują się szczegóły dotyczące zwiedzania >>
DziennikBaltycki
O muzeum pisał, m.in. Dziennik Bałtycki
Wśród nietypowych przykładów architektury czasu modernizmu Bartek wymienia Dworzec Morski przy ul. Polskiej 1.
To zarazem jeden z moich ulubionych gdyńskich obiektów. Budynek miał spełniać określone funkcje względem podróżnych, a zarazem pełnić rolę reprezentatywną. Dopełnieniem tego miejsca były cumujące obok transatlantyki, które były jednym z punktów odniesienia dla nowoczesnej XX wiecznej architektury – opowiada. 

Obecnie Dworzec Morski zaczyna żyć nowym życiem – w budynku, po solidnym remoncie, otwarte zostanie Muzeum Emigracji. „Okno na świat” – Gdynia tę rolę spełniała dosłownie, żegnając w tym miejscu miliony polskich emigrantów przed ich morską podróżą za marzeniami.
dworzecmorski2

Dworzec morski kiedyś (fot. muzeumemigracji.pl) i dzisiaj 

Nie trzeba jakoś szczególnie zgłębiać tematu, żeby zauważyć modernistyczne oblicze Gdyni. Przecież już po wyjściu z pociągu, zarówno tego dalekobieżnego, jak i z sąsiedniego Gdańska, przyjezdnych wita jeden z najbardziej rozpoznawalnych przez mieszkańców Trójmiasta budynków. Ten nieco zaniedbany, a w zestawieniu z odnowionym dworcem głównym jeszcze bardziej szary, budynek również zasługuje na uwagę. Razem z resztą kompleksu stanowi przykład modernizmu powojennego, a tak jego wygląd (nie)zmienił się przez dziesięciolecia.

Dworzec podmiejski w Gdyni

Dworzec Podmiejski Gdyni w roku 1960 (fot. K. Woźniczko. Pocztówka RUCH) i dzisiaj

Zainteresowanych tematem zachęcam do odwiedzenia niezwykłej wystawy w Muzeum Miasta Gdyni – „Narodziny miasta”. Pisze o niej m.in. blog Róbmy dobrzewięc nie będę się powielać. Dodam tylko, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie, zarówno zebrany materiał, jak i aranżacja przestrzeni oraz sposób oddziaływania na odwiedzających.

Gdynia ma wiele twarzy. Niektóre udało mi się przedstawić na blogu: mało znane gdyńskie plaże >> | rowerowa przejażdżka >> | pracownie artystyczne w Gdyni >> | gdyński skatepark >> | Centrum Experyment >> | teatr pod peronami >> | kreatywne inowacje w Gdyni >>

EXPERYMENTuj z Gdynią! [rozwiązanie konkursu]

Zanim opublikuję nowy gdyński odcinek, tym razem co nieco o architekturze miasta, spieszę ogłosić wyniki konkursu z Experymentem. Wiem, że niektórzy już przebierają nóżkami, tymi małymi, jak i całkiem sporych rozmiarów, żeby przetestować jak najwięcej eksponatów naukowej ekspozycji w PPNT!

Kto z was nie marzył siedząc za szkolną ławką sprawdzić niektóre zasady fizyki na własną rękę? Albo rzeczywiście zajrzeć do wnętrza człowieka, zamiast uczyć się z rysunków podręcznika biologii. Hej, a na przykład trzęsienie ziemi? Dopiero w Xylokastro przekonałam się, jakie to uczucie, gdy wszystko dokoła się chybocze. W Experymencie wszystko to można sprawdzić w bezpiecznych warunkach, z przyjaciółmi lub z pod okiem jednego z obecnych w Centrum edukatorów.

Centrum Experyment w Gdyni

Gdyński Experyment odwiedziłam już kilkukrotnie: z zagranicznymi gośćmi, rodziną, nawet z trójmiejskim Tweetupem (zdjęcie niżej). Najbardziej podobają mi się eksperymenty wyjaśniające prawa fizyki oraz działanie urządzeń elektrycznych. Dopiero tu się dowiedziałam, że światło naprawdę nie mieszka w lodówce.

tweetup w Experymencie

Poza stałą ekspozycją, w Eksperymencie można odwiedzać eventy dla dzieci oraz wystawy tematyczne. Obecnie, na przykład, warto odwiedzić wyjątkową wystawę „Poczuj Sztukę” – pierwszą w Polsce wystawę sensoryczną, przygotowaną z myślą o zmysłowym doświadczaniu sztuki. Multimedialną przestrzeń wystawy tworzą eksponaty o wiele mówiących nazwach: Wsłuchaj się w ruch, Zobacz niewidzialne, Muśnij wiatr, Dotknij dźwięku czy Powąchaj kolor.

Centrum Experyment w Gdyni

ekspozycja experymentu

ekspozycja eksperymentu

Ale, ale. Pora na wyniki! Parę tygodni temu poprosiłam was o podzielenie się swoimi ulubionymi miejscami w Gdyni. Z odpowiedzi wyłania się obraz Gdyni pięknej pięknem naturalnym (klif, plaże, ścieżki rowerowe) oraz lokalami (klub Ucho, Kontrast, Blues Club). Zaproszenia przekazuję na ręce Tadeusza Bisewskiego, Katarzyny Gajowskiej i Joanny Gwizdały. Szczegóły odbioru zaproszeń do Centrum Experyment przekażę mailowo. I czekam na wrażenia!

Gdynia: teatr pod peronami

Wieczorem, gdy słońce zajdzie i na niebie odcinają sylwetki dwóch wież Sea Towers, tuż przy plaży miejskiej niebieskim światłem świeci teatralna duma Gdyni – Teatr Muzyczny. Każdy też wie, jak dotrzeć do Teatru Miejskiego – wizualnie przeciwieństwo Muzycznego, ale w sezonie wychodzi poza własne mury i wystawia sztuki na plaży. Jest jednak jeszcze jedno miejsce, bez którego Gdynia Teatralna nie byłaby kompletna: Teatr Gdynia Główna.

Gdynia Główna

Teatr Gdynia Główna

„Spocznij, strudzony wędrowcze” – zdają się mówić afisze, rozwieszone w holu dworca Gdynia Główna. Obok turkoczą walizki na kółkach, ktoś klnie pod nosem słysząc zapowiedzi opóźnień, ktoś śpieszy na peron. A tuż pod nim ciągną się korytarze, do których zapraszają wspomniane afisze.

Na spektakl w podziemiach gdyńskiego dworca po raz pierwszy zabiera mnie kolega. Trochę się niepokoję, bo nie wiem czego się spodziewać – w sali nie ma widocznego rozgraniczenia na scenę i widownię. Za chwilę ktoś widzom proponuje herbatę, kawę, zaczynamy pogawędkę, atmosfera się rozluźnia. Podobnie, na luzie, jest na zapleczu Teatru, gdzie wpadam porozmawiać o Gdyni Głównej. Jestem niezwykle ciekawa, jak taki teatr wygląda „od kuchni”.

Ekipa administracyjna

na zapleczu teatru

Wszystko zaczęło się od przestrzeni na dworcu, którą miasto chciało przeznaczyć na działalność kulturalną. Reżyserki i aktorki Ida Bocian i Ewa Ignaczek miały wizję – wyjść do ludzi ze sztuką w miejscu, gdzie najmniej się tego spodziewają. W formie, nowoczesnej i interdycyplinarnej. Dlatego na poziomie -1 gdyńskiego dworca grane są nie tylko sztuki teatralne, ale funkcjonuje także galeria artystyczna.

galeria sztuki w teatrze

„Teatr Gdynia Główna to również Poczekalnia Idei” – opowiadają mi w biurze teatru. Co znaczy, że każdy młody artysta może przyjść tutaj ze swoim pomysłem i współtworzyć program. Teatr jest otwarty na dobre pomysły, dlatego czasami aktorzy sami decydują, co chcieliby pokazać widzom. Tak, na przykład, powstało „Wielkie Ciasto„.

Przy wejściu uwagę zwraca ściana z portretami – tutaj „wisi” cała siedmioosobowa ekipa Teatru Gdynia Główna. A raczej „wisiała”. „Zdjęcia zaczęły spadać i postanowiliśmy, że chcemy sprawdzić, kto się utrzyma najdłużej” – śmieją się moi rozmówcy. Taka właśnie jest Gdynia Główna – spontaniczna, pomysłowa, odważna.

kto spadnie ostatni

Droga do teatru

Teatr Gdynia Główna odwiedza bardzo zróżnicowana widownia. Podczas festiwalu Open’er wielu zmokniętych deszczem gości znalazło tu gorącą herbatę i miejsce na pogaduchy. Jest też coś dla dzieci: w niedzielę dla najmłodszych przygotowane jest i dobra zabawa i dobry teatr.

W Teatrze Gdynia Główna obejrzałam m.in. Epitafium dla władzy, sztukę inspirowaną myślą Cesarza Kapuścińskiego. Przyznam, że wciągnęła mnie tak bardzo, że ani razu nie spojrzałam na zegarek. Kiedy się przyjdzie nieco wcześniej, można sobie wybrać wygodną poduchę do siedzenia, a dzięki przesympatycznej ekipie Teatru, czuję się na widowni niemal jak w domu.

widownia teatru

Teatr Gdynia Główna jest świetną alternatywą dla tradycyjnego klasycznego teatru: sztuki grane na dworcu, balansują na granicy klasyki i sceny offowej. Jest to też miejsce, do którego można przyjść po prostu pobyć. Usiąść w cieniu reflektora, posłuchać dudnienie kroków na górze. Jest w tym szczypta magii, jakby odkrycie innego wymiaru tuż obok tego dworcowego śpiesznego życia.

Gdynia – centrum myśli kreatywnej (KONKURS!)

Dwa budynki, w których dojrzewały ciekawe pomysły startupowców, kilka lat temu zaczęły się rozrastać, przepoczwarzać. Z kokonów rusztowań wyłoniły się metalowo-szklane motyle – nowy Pomorski Park Naukowo – Technologiczny. Miejsce, które kumuluje w sobie kreatywną energię i uwalnia w postaci udanych projektów i działań. Jednym z miejsc, którego działania w sposób kreatywny zmienia miejską przestrzeń, jest Centrum Designu Gdynia. 

Centrum poznałam parę lat temu poprzez Gdynia Design Days, doroczny festiwal designu promujący twórców i projektantów, przekuwających innowacyjne nietypowe projekty w przedmioty użytkowe. Festiwal odbywa się w pierwszej połowie lipca i wychodzi poza mury PPNT: w różnych lokalizacjach Gdyni organizowane są spotkania, warsztaty, targi oraz inne warte uwagi działania. Jednym z ciekawszych miejsc do odwiedzenia jest zazwyczaj wystawa prototypów. Zawsze w jakiś sposób korespondują z nadmorskim gdyńskim klimatem i w tym roku moim prywatnym hitem była ławka do moczenia nóg w Bałtyku >>.

Gdynia Design Days

Gdynia design days targ

Kolejnym projektem, którym się szczerze zachwyciłam, jest RE:DESIGN – efekt współpracy Traffic Design i Centrum Designu. W rezultacie warsztatów, pracy projektantów i grafików w Gdyni wprowadzono kilka wizualnych zmian. W tych projektach najbardziej lubię prostotę, taką z budynku YMCA. Przy okazji z fasady zniknęły tak znienawidzone przeze mnie kolorowe szpecące banery! Budynek YMCA z przełomu lat 40/50 znajduje się przy ul. Żeromskiego 26.

Re:design ymca

Zupełnie niedawno transformację przeszedł też przystanek SKM Gdynia Redłowo. Choć nie było to najbardziej zaniedbane miejsce (jestem szalenie ciekawa, czy ktoś podjąłby wyzwanie, jakim jest przystanek na Grabówku), nowe oblicze Redłowa bardzo mi się podoba. A najbardziej zaskakującym elementem jest chyba dymek przy kasie biletowej, który potrafi powiedzieć coś miłego dla każdej mijającej go osoby.

Gdynia Redlowo nocą

nowe kasy biletowe gdyni

redlowo po zmianie

peron redlowa

Centrum Designu Gdynia realizuje wiele innych, nietypowych projektów, na przykład spotkania i dyskusje pt. Tematy Trendowate czy konkurs Gdynia City Transformers. Wszystkie zwycięskie projekty zostały wdrożone w życie. Przetransformowane w konkursie kolorowe skrzynki energetyczne znajdują się na ul. Świętojańskiej, a stylowy pawilon handlowy do sprzedaży sezonowej gdyńskich pamiątek gości latem w okolicy Skweru Kościuszki. Projekt nowych śmietników trafił na plażę Śródmieścia – są na tyle estetyczne i pasują do tego miejsca, że zupełnie nie musiałam usuwać ich ze zdjęć do lookbooka, który robiłam latem.

Gdynia transformers i Mana Mana

Wszystkie działania i wydarzenia można śledzić na stronie Centrum. Co więcej, w przeważającej większości można brać udział zupełnie bezpłatnie – spotkania, dyskusje, wykłady na temat projektowania i ulepszania przestrzeni miejskiej zainteresują nie tylko urbanistów.

Na koniec tego długiego tekstu, w nagrodę dla najcierpliwszych, razem z miastem Gdynia przygotowałam niespodziankę. Konkurs!

Tydzień temu pisałam o gdyńskim Skateparku – miejscu, w którym spędza wolny czas coraz więcej młodzieży, dokąd przychodzą całe rodziny. Gdynia w zanadrzu ma jeszcze kilka miejscówek, gdzie fajnie przyjść z przyjaciółmi lub rodzicami. Na przykład EXPERYMENT. Ogromna przestrzeń wystawowa, łącząca zabawę z nauką, umożliwiające w sposób naturalny zrozumieć wiele na pierwszy rzut oka niezrozumiałych zagadnień z dziedziny fizyki, chemii, medycyny. Ostatnio centrum poszerza swoją ofertę również o wieczory tematyczne, warsztaty, pokazy filmowe i spotkania dla najmłodszych. Bardzo lubię to miejsce i chciałabym kogoś z Was zaprosić do EXPERYMENTU. 

experyment

Mam trzy zaproszenia dla 4 osób do Centrum Nauki Experyment – dla całej rodziny lub grupy przyjaciółAby je otrzymać, wystarczy zdradzić w komentarzu lub mi na maila (ana.matusevic[at]gmail.com) swoje ulubione miejsce do spędzania wolnego czasu w Gdyni. Wśród Waszych wiadomości wybiorę te miejsca, które zapragnę odwiedzić – i to zrobię, a autorów nagrodzę. Na wiadomości i komentarze czekam do 10 listopada.

Gdynia zdaniem blogerów >>

Gdyński skatepark pełen pasji

Najbardziej rozbudowany bowl w Polsce, sekcja streetowa, mnóstwo dzieciaków na rolkach, chłopaków na deskorolkach, młodzież na BMXach. I wszystko to na 1500 metrach kwadratowych w centrum Gdyni. Pachnie tu jeszcze świeżą farbą, ale coraz więcej osób przychodzi przetestować – nie tylko z pobliskich bloków, ale również z dalszych okolic.

Moimi przewodnikami po skateparku zostają Alan i Piotr. Spotykamy się na skwerze Plymouth (nazwa zawsze mi się kojarzy z szantami o hiszpańskich dziewczynach) i zmierzamy ku skwerkowi Sue Ryder. Między ulicą Świętojańską a Bulwarem ciągnie się zielona przestrzeń, park, a w nim…

skatepark1

Kiedy parę lat temu padł pomysł zbudowania w tym miejscu skateparku, nie wszyscy byli zachwyceni. Obawy dotyczyły głównie hałasu oraz zniszczenia parku. Wyszło jednak wręcz odwrotnie – skatepark doskonale komponuje się z otoczeniem. A hałas… place zabaw dla dzieci również generują hałas. A miejsc, takich jak to, w Trójmieście nie ma.

Pytam Alana o początki jego pasji. „Fascynowała mnie deskorolka, która stała w domu kolegi i również zapragnąłem taką mieć” – śmieje się. A gdy już taką zdobył, to nie pozostawało nic innego, jak zrobić z niej użytek.

skatepark w Gdyni

skatepark

Chłopaki spotykają w skateparku znajomych i mam przyjemność obserwować mały konkurs popisów. Tuż obok jakiś tata uczy swoje dziecko wyczynowej jazdy na rowerze. Na ławkach siedzą gapie, rodzice, ktoś przez telefon umawia się na spotkanie. Skatepark i okolica tętni życiem, a miejsce znajdzie się dla każdego: zarówno tych, co potrafią zrobić użytek z chluby twórców skateparku, trzyczęściowej „misy”, jak i dla początkujących.

jak spedzac czas latem

Skatepark znajduje się w bardzo dobrym spacerowo miejscu – kilka kroków od ul. Świętojańskiej i w pobliżu morza. Poza tym, czuć tu pasję. Ci, co narzekają, że młodzież spędza wolny czas przed komputerem w domu, powinni częściej tu zaglądać!

zabawa w skatepark

skatepark przy swietojanskiej

Więcej wpisów „Gdynia zdaniem blogerów” >>

Gdynia kreatywna: na tropie pracowni

Gdynia, jako miasto bardzo młode, nie dorobiło się jeszcze osobnej dzielnicy, w której przeważałyby pracownie młodych projektantów i artystów. Kreatywnym życiem tętni Śródmieście, ale trzeba wiedzieć, dokąd zajrzeć. Dziś chcę Wam pokazać pracownie trzech moich ulubionych gdyńskich projektantek. Chodźcie za mną!

Ulica Kilińskiego, przy której znajduje się butik i pracownia Misstery, łączy dwa światy. Z jednej strony jedna z głównych ulic Gdyni – Świętojańska, z drugiej – spokojne uliczki, prowadzące do parku lub nad morze. Butik Misstery jest dokładnie po środku, a odkryłam go kiedyś zupełnie przypadkowo.

butik misstery

„Kilińskiego to moja ulubiona ulica w Gdyni, ma w sobie to „coś”, ma duszę. – zdradza Beata Kołodziejska. To ona tu tworzy i rządzi w Misstery. Beata jest gdynianką od 30 lat. Opowiada, że swoją pracownię chciała otworzyć koniecznie w tym mieście i tak też się udało. W okolicy swoje pracownie mają kuśnierz, modystka, gorseciarka. Zawody, które odchodzą w zapomnienie, spotykają się w jednym miejscu. Przypadek?

Beata, choć sama nie jest zawodową modystką, kontynuuje najlepsze tradycje tego rzemiosła. Początki nie należały do najłatwiejszych. Artystyczna dusza po humanistycznych studiach, sztuki tworzenia nakryć głowy uczyła się się od podstaw samodzielnie, od czasu do czasu podglądając pracę innych.

pracownia Misstery

Dzisiaj sama pracuje nad konstrukcją, na własnych formach tworzy toczki. Ta praca nad formą jest najtrudniejsza, ale Beata przyznaje, że daje najwięcej satysfakcji. Nakrycia głowy wracają do łask – modne są kapelusze, czapki, natomiast toczki najczęściej panie kupują na specjalne okazje. Te z metką „Misstery” powstają od podstaw u Beaty. W pracowni pełno jest różnego rodzaju ozdób, wstążek, woalek, sprowadzanych specjalnie do projektów Beaty z zagranicy. Z kolei wełniane czapy powstają we współpracy z marką Prulla, twórcami dzianinowych dodatków i ubrań.

Misstery przy pracy

w pracowni misstery

Wszystkich, kto ma ochotę podejrzeć „od kuchni”, jak powstają autorskie nakrycia głowy, Beata zaprasza na Kilińskiego 8 – tej pracowni nie da się przegapić! Trochę inaczej jest z pracownią Marty Misiuro, autorki szklanych postaci o dużych smutnych oczach.

pracownia misiuro

Marta prowadzi mnie do pomieszczenia za grubymi stalowymi drzwiami. „Ta piwnica jest jednocześnie schronem” – tłumaczy. A ja zaczynam zastanawiać się nad tym, jakie jeszcze tajemnice skrywa Gdynia?

prace ze szkła Misiuro

Najbardziej charakterystycznymi pracami Marty są postaci wytapiane ze szkła w temperaturze 1600 stopni. Pracuje w technice, której nie stosuje nikt inny w Polsce. Do pracy potrzebuje specjalnego palnika, ten zajmuje honorowe miejsce w pracowni. Najpierw pod wpływem ognia powstaje szklana kulka, przypominająca bańkę mydlaną, a potem Marta nadaje jej kształt. Jelonka lub swojej autorskiej laleczki…

W pracowni Misiuro

Co ciekawe, każda laleczka jest inna i żadna nie ma imienia. Nadanie imienia Marta pozostawia tym, którzy zdecydują się je przygarnąć. A jest to bardzo łatwe, ponieważ tajemnicze dziewczyny można znaleźć nie tylko w biżuterii, lecz i na koszulkach.

koszulki Misiuro

naszyjniki misiuro

Marta mieszka w Gdyni „od zawsze”. Najpierw Kamienna Góra, przerwa na osiedle z blokami i teraz ponownie powrót w okolice Śródmieścia. „Codziennie bywam nad morzem. Gdynia jest dla mnie najlepszym miejscem na ziemi” – przyznaje. Podczas naszej rozmowy w pracowni okazuje się, że łączy nas nie tylko miłość do miasta, ale i… wspólne pochodzenie. Babcia Marty była wilnianką!

Pracownia Marty znajduje się przy ul. Słowackiego 58. Aby do niej trafić, należy skontaktować się z Martą mailowo lub telefonicznie.

Kolejną pracownią, którą koniecznie chcę pokazać, a której właścicielka również znalazła w Gdyni swoje miejsce na ziemi, jest torebkownia Mana Mana.

pracownia mana mana

Z Marceliną Rozmus miałam przyjemność pracować przy okazji kilku sesji fotograficznych  Naturalnie, podpytałam Marcelinę, dlaczego torebki? Czeka mnie zaskoczenie. Torebki są, jak sama Marcelina przyznaje, projektem ubocznym wobec tego, co rzeczywiście początkowo chciała tworzyć.

„Od wieków nie kupowałam sobie torebek, nic mi się w sklepach nie podobało. W końcu więc mogę sama wymyślić to, co chcę mieć. I dokładnie to samo dawać wszystkim moim klientom” – tłumaczy.

pracownia mana mana

Niedawno pracownia się powiększyła i z zaplecza wyszła na światło dzienne. Teraz każdy odwiedzający (bo, trzeba przyznać, Mana Mana noszą nie tylko kobiety) może zobaczyć, jak torebki powstają. Od pomysłu, szkicu, aż do ostatniego szwu. Tutaj też realizowana jest sprzedaż internetowa – kurier każdego dnia odbiera naręcze paczek.

O tym własnym miejscu na ziemi nie żartowałam. Mama Marceliny pochodzi z Węgier. I choć w dawnych czasach w jej kraju niczego nie brakowało, w odróżnieniu od Polski Ludowej, przyjechała tu za miłością. Nie znała języka ni w ząb, jednak z ogromnym zaangażowaniem i determinacją nauczyła się polskiego samodzielnie. „Trudno mi nawet wyobrazić, jak musiało być jej trudno sprostać temu wszystkiemu” – opowiada Marcelina. A ja wiem, po kim twórczyni Mana ma ten zapał do życia.

mana mana w internecie

Tradycyjnie, na koniec pytam też o ulubione miejsce w Gdyni. Okazuje się, że wcale nie jest to pytanie łatwe. Marcela do żadnych lokali nie chodzi, jada w mlecznym barze. Natomiast miasto lubi oglądać z zadartą do góry głową i snuć się po mniej nieznanych zakamarkach Śródmieścia. „Gapię się na balkony, okna i wyobrażam sobie, co jest za nimi, – zdradza. – Nawet, gdy z kimś jadę pociągiem lub gdy mijam kogoś obcego na ulicy, lubię doopowiadać o tych osobach różne historie. Zastanawiam się, dokąd taki ktoś jedzie, albo na czym się zna.”

moja nowa torebka mana mana

Może Marcelina i nie potrafi wymienić ulubionego miejsca w Gdyni, ja za to potrafię wskazać moją ulubioną Manę. A pracownię znajdziecie pod adresem ul. 3 Maja 20, w podwórku za żelazną bramą.

Znacie inne ciekawe pracownie warte odwiedzenia? Dajcie znać, a na pewno je odwiedzę i opiszę na JakMalowanym.

Gdynia na moim blogu: alternatywna trasa rowerowa | kolor, dźwięk, słowo | nieznane plaże | moje miasto 

Gdynia przemysłowa z perspektywy roweru

Babie lato potrafi namieszać w głowie. Kiedy budzi mnie słońce i rąbek błękitnego nieba, widoczny przez okno, rower zaczyna niespokojnie przebierać pedałami. Telepatycznie przekazuje kategoryczny sprzeciw schowania go do piwnicy. „To jeszcze nie pora” – woła. Nie mam więc wyjścia – jedziemy na wycieczkę!

ja na rowerze

Sąsiedztwo Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego daje pole do popisu. Można zaplanować krótkie rowerowe spacery lub podążyć jednym z dłuższych szlaków, wędrując na przykład do Wejherowa. Albo odwiedzić dalsze dzielnice miasta, docierając do nich leśnymi ścieżkami.

Przez miasto prowadzi kilkanaście ścieżek rekreacyjnych, a rowerowe ścieżki komunikacyjne w sumie liczą ponad 50km. Najdłuższa prowadzi od Warszawskiej aż do granic miasta z Rumią.

kolazrowerowy

Jednak moja ulubiona trasa wcale nie wiedzie przez malownicze pagórki. Nie ujrzysz tu dzików ani wiewiórek. Moja trasa w klimacie przemysłowym prowadzi przez jedną z głównych arterii Gdyni, zbacza do zaniedbanej części Pogórza, skręca na miłe oku blokowiska z wygodnymi ścieżkami rowerowymi, aż w końcu wyjeżdża na prostą wzdłuż ulicy Janka Wiśniewskiego.

rowerowa-mapka

Start – przy Akademii Morskiej w Gdyni. Wzdłuż Morskiej prowadzą ścieżki rowerowe – raz po jednej, innym razem po drugiej stronie ulicy. Po przejechaniu pod estakadą, skręcam w prawo na Chylońską. Tutaj ścieżka rowerowa się kończy, ale ten odcinek nie jest długi. Prowadzi między blokami i podwórkami, żeby po chwili skręcić w prawo – na jedyny w Gdyni wielotorowy przejazd kolejowy. Znienawidzony przez kierowców, dla mnie wydaje się być punktem must see. Szlabany tutaj opadają dosłownie co kilka minut, a po torach śmigają SKM-ki i pociągi dalekobieżne. Fajne miejsce do trainspottngu. Niezbyt dobry wybór dla tych, co się spieszą.

Przejazd przez tory

Rowerowa SKMka

Dalej ulicą Pucką aż do skrzyżowania z Unruga. Okolica przemysłowa, więc mało zachęcająca do dalszej eksploracji. Chyba, że ktoś ma fioła jak ja. Z przyjemnością przystaję przy składowanych tutaj kontenerach i wypatruję pociągów towarowych. Stukot kół pociągu kojarzy mi się z odległym dzieciństwem, gdy zasypiałam przy odgłosach niedalekiego od domu dworca kolejowego.

Pora wspominki odłożyć na bok, jedziemy dalej. Po prawej stronie majaczy czerwony komin elektrociepłowni gdyńskiej. Powietrze ma tu nieco inny smak, ale w przemysłowo-portowych dzielnicach trzeba się z tym liczyć. Od strony ulicy Puckiej podchodzę bliżej, choć wysoki płot uniemożliwia dłuższy spacer. Trzeba ruszać dalej.

Elektrociepłownia Gdyńska

Teraz jazda jest czystą przyjemnością. Wzdłuż ulicy Unruga, aż do Kwiatkowskiego, prowadzą nowe proste ścieżki rowerowe. Pod koniec ulicy skręcam w prawo na estakadę i już jestem w jednym z moich ulubionych miejsc. Pod estakadą znajduje się przystań promu Stena Line i składowiska kontenerów. Rozpościera się też widok na port Gdyni z zupełnie innej perspektywy. Suwnice, dźwigi – wszystkiemu można się przyjrzeć z bliska, podczas pracy. Ma to coś z portowego uroku.

Terminal Stena Line

DSC_4641-1sm

Ostatnia część trasy prowadzi wzdłuż Janka Wiśniewskiego – dość nużący odcinek. Jeżeli mam jeszcze sił, zbaczam w lewo w stronę Nabrzeża Belgijskiego. To tu powstaje Muzeum Emigracji, a latem przypływają ogromne wycieczkowce. Powrót na Wiśniewskiego jest szybki i prosty – ostatnie wyzwanie stanowi wniesienie roweru na wiadukt przy SKM Gdynia – Stocznia.

nabrzeze belgijskie

Za każdym razem, gdy przemierzam tę trasę, odkrywam coś nowego. Przemysłowe i portowe dzielnice mają w sobie niesamowity klimat. Tak jakby śpiące, a mimo to ciągle w ruchu. Jakby zaniedbane, a niezwykle ważne na mapie miasta. Jeżeli znacie podobne miejsca, do których łatwo dojechać rowerem, szepnijcie słówko.

P.S. Pamiętacie, że zarówno w SKM, jak i gdyńskiej komunikacji, przewóz roweru jest bezpłatny?

3x Gdynia >> || Nieznane plaże Gdyni >> || Moja Gdynia >>   

Gdynia: kolor, dźwięk, słowo

Wiatr, który potarga nawet najlepiej ułożoną fryzurę. Portowe światła, odbijające się w nocnej zatoce. Moja Gdynia pachnie morzem, brzmi jak krzyk mew, mruga rysowanym na ścianie okiem. 

ja na tle muralu

Gdynia jest koloru morskiego. Jak „Tchnienie Wschodu”, mural francuskiego artysty Hopare, którego do Gdyni sprowadziła idea Traffic Design. Piękny obraz powstał na ścianie budynku fundacji wspierającej osoby z autyzmem (Hallera 31A). Hipnotyzuje, przykuwa uwagę, uwodzi kolorystyką. Zanim powstał, najbardziej lubiłam zaglądać do podwórek na rogu Żeromskiego i Świętego Wojciecha. Tam, zza zieleni i osypujących murów, wygląda stoczniowy wąsacz i startują kosmiczne wahadłowce.

Tchnienie Wschodu mural

Gdynia brzmi jak bluesowe improwizacje. W poszukiwaniu muzyki kroki prowadzą do niepozornego Blues Club, gdzie w każdy wtorek w przytłumionym świetle odbywa się prawdziwa orgia dźwięków. Dla koneserów i laików. Dla ciekawskich również. Kilka kroków dalej – kultowy Klub Muzyczny UCHO. To tu, obuta w moje wysokie glany, poznawałam polską alternatywną scenę muzyczną.

Blues Club

Gdynia to również miasto słowa. Książki zagościły w różnych jej zakamarkach już na stałe. Początkowo nieśmiało, wraz z Nagrodą Literacką Gdyni, wychodziły w plener. Teraz zagościły na stałe m.in. na dworcu Gdynia Główna, skąd można je wypożyczyć w Biurze Dworca, pozostawiając w zamian inną książkę.

bookcrossing na dworcu

W kawiarniach i restauracjach zawsze wypatruję półki z książkami. Rozgościły się m.in. w Caffe Anioł, w Vademecum, Cafe Klaps. Ale najchętniej wracam do niezwykłego tytułu, dostępnego w Lavenda Cafe na Starowiejskiej.

ksiazka w Lavenda

Historia Gdyni w wycinkach z gazet. 75 lat bogatych w historyczne wydarzenia oraz fragmenty informacyjnych tekstów, przedstawiające tło społeczne i postęp w rozbudowie miasta. „Gdynia w gazetach” Małgorzaty Sokołowskiej (Verbi Causa, 2011) jest trudno dostępnym tytułem, ale idealnie nadaje się na slow reading przy herbacie. Okazuje się, że niektóre problemy, z którymi miasto boryka się dziś, zwracały uwagę również na samym początku swojego istnienia.

Gdynia w gazetach - fragment

czytanie w lavenda cafe

Moja Gdynia to wyrazisty kolor, dobre brzmienia i wciągająca książka. A wszystko możliwe do zlokalizowania na mapie.

Tekst jest częścią „Gdynia zdaniem blogerów”. O nieznanych plażach >> || O Gdyni Jak Malowanej >>

Gdynia nieznana uwodzi plażami

Najpierw pokonuję paręset schodków. Albo idę ścieżką po porośniętym drzewami zboczu klifu, na skróty. Zza drzew wyłaniają się kolorowe rybackie barki. Wsłuchuję się w krzyk mew i szum fal, rozbijających się o kamienisty falochron. 

Gdynia po drugiej stronie portu, ta z Obłużem i Oksywiem, to wciąż Gdynia dla wielu nieznana, skrywająca niezwykłe zakątki, do których się chce wracać. Plaże, jakby dzikie, ale niezupełnie, bo w Babich Dołach i ratownik się znajdzie, a na Oksywiu wczesnym rankiem można się natknąć na powracających z połowów rybaków. Miejsce idealne na odpoczynek od zgiełku, na sesję zdjęciową, na spacer.

Oksywie plaza

Oksywie jest najstarszą osadą, wchodzącą w skład dzisiejszej Gdyni. Miejsce to zapisało się też w militarnej historii Polski, co znajduje odbicie także w najbliższym otoczeniu. Żeby dostać się do plaży, należy przejść z jednej strony obok koszar i jednostek wojskowych, z drugiej – cmentarz Marynarki Wojennej.

barki na oksywiu

Lodz w Gdyni

O świcie krzątają się tu rybacy, w dzień przechadzają nieliczni spacerowicze. Nawet w sezonie jest to miejsce wolne od tłumu i zgiełku, tak charakterystycznego dla plaży w centrum miasta.

ja w oksywiu

lektura na popoludnie

widok na Hel z Oksywia

Chwilę przed spacerem pada deszcz. Ostatnie ciepłe krople szybko wsiąkają w piasek, a na horyzoncie mogę dojrzeć zarys Helu. Po prawej, w oddali, widać torpedownię Formoza. Obiekt do dziś używany przez polską Marynarkę, w jej stronę prowadzi długi, kamienny i nieco zniszczony falochron. Po lewej – poniemiecka torpedownia w Babich Dołach, plan filmowy m.in. „Kryminalnych” i „Czterech pancernych i psa”.

Oksywie, widok na formoze

Lodzie rybackie

Lodz na Oksywiu

Zbliżająca się zima zapowiada równie niezwykły krajobraz. Skute lodem kamienie falochronu, ogołocone z liści zbocza klifów, morze w kolorze ołowiu. Nie mogę się doczekać, kiedy znad morza zawieje mroźny wiatr.

Tekst jest częścią serii „Gdynia zdaniem blogerów”. Część 1 >>

Gdynia: jaka jest zdaniem blogerów?

Żółte kolonijne czapki chowają się na dnie szafy, ostatnie meldunki z Operacji Żagle lądują w archiwum, pluszowe foki i pirackie flagi spakowane czekają na nowy sezon. Czy to koniec? Bynajmniej.

W miejscu sezonowej smażalni ryb parkuje foodtruck. Morze jakby poważnieje, kolory nabierają głębi. Wysypuję z butów złoty piasek, oglądam zachód słońca otulając się ciepłym swetrem i tym razem chcę opowiedzieć o mieście, które znam tylko ja. Gdynia z perspektywy trochę nie-turysty. Taka do chłonięcia zmysłami, do oglądania obrazami. Gdynia Jak Malowana.

zachod slonca w gdynskim porcie

Gdy słyszę „Gdynia”, to oczyma wyobraźni widzę, przede wszystkim, te najbardziej obfotografowane i najczęściej odwiedzane miejsca. Bulwar Nadmorski, Skwer Kościuszki. Tymczasem z bulwaru tylko chwila do Polanki Redłowskiej, skąd rozpościera się widok na Zatokę. I skąd ręką sięgnąć do prawie dzikiej plaży. Ze Skweru Kościuszki prosta droga do murali, poukrywanych w często zaniedbanych podwórkach. Krótki spacer i widać kontenery, starannie poukładane ogromne kolorowe lego. Tak jakby tuż pod powierzchnią dobrze widocznej miejskiej skorupy pulsowało zupełnie inne życie, jakże warte poznania.

Dla wielu nieznany, a przecież zupełnie przez Gdynię nie skrywany, jest na przykład fakt, że Gdynia to najbardziej górzyste miasto w Polsce. No, prawie, bo palma pierwszeństwa należy do Zakopanego. Dla wielu niespodzianką jest też, że gdyńskimi ulicami jeżdżą trolejbusy. Być może to właśnie one sprawiły, że czuję się tu jak w moim rodzinnym Wilnie, jak w domu. Gdyńskie wąsacze – jedne z najbardziej cichych i ekologicznych w Europie – to harmonijne połączenie nowoczesności z dbałością o środowisko naturalne.

Wydaje mi się, że właśnie takie wizjonerskie podejście wyróżnia Gdynię na tle Trójmiasta. Każda składowa nadmorskiej metropolii ma w sobie coś niepowtarzalnego. Gdyni, zbudowanej z marzeń o wolnym dostępie do morza, od pierwszych dni przyświeca motto „jutro buduje się dziś” i że każdy z nas jest budowniczym przyszłości. Brzmi górnolotnie? Niech tak zostanie. Temu miastu sięganie po gwiazdki z nieba weszło w nawyk.

kwiaty gdyni

Jeżeli Gdynia dumnie nosi metkę „made in Poland”, to kilka wspaniałych inicjatyw powinno przypiąć „made in Gdynia”. Jakiekolwiek losy spotkają znany wszystkim Opener Festiwal – zawsze będzie dzieckiem Gdyni. Trochę niszowy, ale niezwykle klimatyczny Ladies Jazz Festival, nadaje miejskim muzycznym wydarzeniom rumieńców. A z takich bardziej przyziemnych „produktów” na uwagę zasługuje Cafe Strych – domek rybacki, który stał tutaj jeszcze zanim pierwszy nurek zszedł na dno budowanego gdyńskiego basenu portowego. Tego samego, przy którym dzisiaj zbierają się tysiące ludzi podziwiać żaglowce z różnych zakątków świata.

Żagle – tak właśnie wygląda moja pocztówka z Gdyni. Wysłałam ją m.in. na Ukrainę w ramach postcrossingowej wymiany pocztówkami. Trójmasztowy polski żaglowiec śmiało może być wizytówką swojego macierzystego portu – zaprojektowany przez Polaka, zbudowany w polskiej stoczni, zwycięzca Cutty Sark, zdobywca Antarktyki, bohater książki Kazimierza Robaka. Bo choć sama jestem typowym szczurem lądowym i dostaję choroby morskiej nawet na molo, duch morskiej przygody rozpala moją wyobraźnię od dzieciństwa.

pocztowka z gdyni

Być może dlatego moim ulubionym miejscem w Gdyni jest port. A do zbierania portowych historii najlepsze jest Nabrzeże Portowe koło pl. Gombrowicza. Z jednej strony drzemią okręty Marynarki Wojennej, z drugiej wiatr przynosi odgłosy pracy portowych dźwigów. Na tle nieba odbijają się stoczniowe żurawie, ogromne suwnice, hałdy węgla czy innego ładunku. Przy odpowiedniej kalkulacji czasu można trafić na moment, gdy przez wąskie gardło portu w świat wypływa ogromny prom. Sunie tuż obok, prawie na wyciągnięcie ręki. Z pokładu machają turyści, najczęściej tak energicznie, że nie można się oprzeć – też zaczynam machać.

port w gdyni

Szczególnego klimatu port nabiera wieczorową porą. W Gdyni nie ma chyba lepszego miejsca na oglądanie zachodu słońca. Uwodzi grą kolorów i cieni, a odbicie w wodzie odsłania inny, fantastyczny świat. Tego nie opiszą żadne słowa ani zdjęcia. To trzeba zobaczyć samemu.

Gdynia rozmawia. Szepcze: „fajnie, że jesteś, chodź, pokażę ci coś fajnego”. Dlatego ucieszyłoby mnie, gdyby w Gdyni turyści i mieszkańcy częściej korzystali z alternatywnych pomysłów na spędzenie czasu w mieście. Tak wiele jeszcze czeka na odkrycie! Niniejszym chcę więc zachęcić do poznania mojego Miasta widzianej okiem blogerów. A będzie co czytać. Kulinarną Gdynię przedstawi Klaudia Sroczyńska, kulturalną – Michał Nowakowski, turystyczne szlaki zaprezentuje Ewa Kowalska, a sportową formę Gdyni – Włodek Machnikowski. Mi przypadło poruszenie tematów life-stylowych, więc chcę pokazać, czym się żyje w Gdyni. Do ponownego poczytania niedługo!