Przygotowanie dania trwa kilka minut. W tym czasie ja obserwuję każdy ruch Gashana, pytam o składniki, patrzę, jak na talerzu lądują krewetki. Tak, jakby każda miała tylko dla siebie przeznaczone miejsce. Po restauracji rozchodzi się smakowity zapach.
Takie atrakcje zapewnia live cooking, modny ostatnio sposób na kolację w dobrej restauracji. Sukces wielu kulinarnych reality show oraz konkursów podpowiedział, że sam proces przygotowywania dania może być równie atrakcyjny, co jego spożywanie. Przyprawy, oliwa, poszczególne składniki – wszystko widać jak na dłoni. Także precyzyjne ruchy kucharza.
Jak wygląda live cooking miałam okazję przekonać się w Cynamonie – w każdy piątkowy wieczór i w sobotnie przedpołudnie jeden z kucharzy obejmuje pieczę nad specjalnym stolikiem, przy którym przygotowuje dania ze specjalnego menu. Jak widać, wszystko jest już gotowe do przyjęcia zamówienia. Co powiecie na krewetki?
Zawsze sądziłam, że przygotowanie krewetek jest bardzo czasochłonne, ale Gashan na moich oczach udowadnia, że jest to jedno z najprostszych dań. Najważniejsze, żeby krewetki były świeże, reszta jest kwestią doprawienia. Najpierw więc krewetki smażymy na patelni same, później z masłem i czosnkiem, doprawiamy i voilà! Podawane z sosem z patelni, pietruszką i cytryną. I ważne, żeby jeść na ciepło, bo po wystygnięciu krewetki stracą swoje walory smakowe.
Live cooking ma jednak pewną pułapkę. A co, jeżeli coś się przypali i zamiast smakowitego zapachu po restauracji rozejdzie się zapach spalenizny? Wiadomo, nie ma prawa tak się zdarzyć, z tym większym zainteresowaniem obserwuję pracę kucharza,. Bo wiecie, ja to nawet wodę na herbatę potrafię przypalić.
Oto i moje krewetki. Do tego chleb i masło. Niebo w gębie.