Moja wina. Biję się w pierś i dziwię się. Znowu zapomniałam, że świat jest pełen idiotów. Sprawa dotyczy dość hermetycznego środowiska, dlatego niezorientowanym przyda się krótkie wprowadzenie.
Wilno, miasto kontrastów. Komuś to przeszkadza?
Jeżeli uważałeś na lekcjach historii, to prawdopodobnie jesteś w stanie skojarzyć, iż poza granicami Polski istnieją regiony gęsto zamieszkałe przez ludzi polskiego pochodzenia. Ich losy są tak różne, że można by napisać o tym kolejną grę o tron, z równie krwawymi zwrotami akcji.
Jednym z takich miejsc jest Wilno i „Wileńszczyzny drogi kraj”. Przez wieki Wilno zdążyło pobyć w rękach: Wielkiego Księstwa Litewskiego, Rzeczypospolitej Obojga Narodów, I RP, Imperium Rosyjskiego, niepodległej Litwy, II RP, CCCP. Dzięki tej bogatej historii, Wilno (i okolice) może poszczycić się tym, że mieszkają tu (obok Litwinów) Polacy, Rosjanie, Białorusini, Żydzi, Karaimi, nawet potomkowie Tatarów Krymskich.
Co ciekawe, Polacy wileńscy w przeważającej części mieszkają tu z dziada-pradziada. To jest ziemia ich ojców, niezależnie od języka, jakim obecnie się posługują. Nie wnikając w polityczne zawiłości, wielu Polaków, a dokładniej – obywateli Litwy polskiego pochodzenia, pielęgnuje tradycje i język polski, choć teoretycznie poza tradycją nic ich z Polską nie łączy. Wielu wilniukom charakterystyczne jest dwu-, a nawet trójszczeblowe poczucie narodowościowe. Nie mają problemu z dwujęzycznością swoich dzieci, identyfikowaniem się z polską kulturą i jednoczesną akceptacją rosyjskiej i litewskiej jako bardzo sobie bliskiej.
Pamiętam z dzieciństwa, że na jednym podwórku bawiłam się dziećmi polsko-, litewsko- i rosyjskojęzycznymi. Wszyscy doskonale się rozumieliśmy, choć każdy mówił po swojemu. Czasami leciało jakieś soczyste ruskie przekleństwo. Taki szpan. I tu dochodzę do sedna sprawy. Jeżeli spotkasz Polaka z Wilna, najprawdopodobniej będzie „śpiewał”, a być może nawet używał niezrozumiałych dla ciebie słów. I choć na pewno dobrze zna literacki polski, to we własnym środowisku wygodniej mu rozmawiać po swojemu. Po jakiemu? Ano właśnie.
Po swojemu, czyli „po polskiemu”, wileńskim slangiem, który garściami czerpie z litewskiego i rosyjskiego. Pieniądze się trzyma w portmance, wypeckane udzienia się zdejmuje, zakupy się robi w magazynach, umywalka może się zabić, dzieci się hoduje, a zwierzęta – trzyma itd. itp. etc. Tak rozmawiamy na co dzień. Tak mówimy w domu. Tak do nas mówią matki i ojcowie. Ten slang jest częścią naszego życia i nie widzę żadnego powodu, by się tego wypierać.
Dlaczego o tym piszę? Otóż na fejsbuku istnieje profil „Pulaki z Wilni”, który okazał się być kością niezgody w wileńskim polskim mikroświatku. Profil prowadzony jest w slangu wileńskim, fani piszą również „po wileńsku”, żargonizmy, rusycyzmy, lituanizmy leją się szerokim strumieniem. Niedawno pod patronatem PzW poeta Jan nawet wydał tomik wierszy, pisanych wileńskim slangiem. Jednak jest i druga strona medalu. Puryści językowi oraz niektórzy Polacy uważają, że jest to bezczeszczenie polszczyzny i wyruszają na krucjatę przeciw PzW.
Szczerze. Zdębiałam. Zapomniałam języka w gębie i przez dłuższą chwilę nie przychodziły mi do głowy żadne słowa. W żadnym języku. Bo oto otwarcie i bez zażenowania ktoś grozi tym, którzy ośmielają się używać innego języka, niż ustalona norma literacka. Hejt hejtowi nierówny. Oleję sikiem prostym, jak ktoś mi powie, żem gópia bądź moja stara robi dziwne rzeczy. Ale nawoływanie do nienawiści i przemocy z powodów nawet nie etnicznych, tylko… no właśnie, nie wiem jakich – tego tolerować nie można.
Co ciekawe, osoby uczestniczące w tej pięknej dyskusji to środowisko powiązane z polskojęzycznymi wydawnictwami na Litwie. Najs.
Polaczkowi puryści językowi, wara od języka, w którym rozmawiam z moimi przyjaciółmi, bliskimi, psem. Nie mam kompleksów, związanych z moim wileńskim. Jednocześnie kocham poprawny polski i choć zgrzytam zębami, to jednak nie wyciągam szabelki za każdym razem, jak ktoś w Polsce napisze „huj” zamiast „chuj”. Brejwikom już podziękujemy, idźcie nienawidzić gdzieś indziej.
Edit: uzupełniam z informacją, że tylko jedna osoba z cytowanej dyskusji jest „powiązana z polskojęzycznym wydawnictwem na Litwie”.