Zdałaś egzamin na prawo jazdy? Być może nawet za pierwszym razem (gratuluję!), ale teraz, gdy masz już własne auto i zaczynasz jeździć zupełnie sama, czujesz tak duży dyskomfort psychiczny, strach i kołotanie serca, że dalej wolisz dojeżdżać do pracy autobusem? Ten tekst jest dla ciebie, bo wiem, co czujesz. Ale najważniejsze, że wiem też, jak przestać bać się jeździć i zacząć czerpać z tego przyjemność.
Nigdy nie sądziłam, że długa podróż samochodem stanie się kiedyś dla mnie przyjemnością i fajną przygodą.
Zacznę od mojej historii. Prawo jazdy otrzymałam w grudniu 2002 roku. Na ulicy leży śnieg, a zimowe słonce oślepia mnie na każdym większym skrzyżowaniu. W ośrodku egzaminacyjnym panuje lekki chaos, bo od 1 stycznia mają wejść nowe zasady egzaminów, których nikt do końca nie rozumie. Instruktorzy pohukują na kursantów, egzaminatorzy irytują się nawet najmniejszym błędem. Mój tata czeka zdenerwowany na ławce przy placu, a świadomość, że może być świadkiem mojej kompletnej porażki zupełnie mi nie pomaga.
No i udało się, za drugim razem wprawdzie, ale student bez poprawki jak żołnierz bez karabinu, prawda? Okazuje się jednak, że egzamin, to dopiero początek. Teraz trzeba usiąść za kółkiem i… jechać. Po kilku bardzo stresujących przejazdach oraz sytuacji, gdy ojciec wyrywa mi kierownicę z rąk, bo wydaje mu się, że nie panuję nad autem, przesiadam się na miejsce pasażera i chowam moje prawo jazdy. Na 12 lat.
Jest kwiecień 2014. Siąpi deszcz, na ulicach Trójmiasta godziny szczytu, a ja jadę moją shiny Ibizką. Godzinę temu odebrałam ją od poprzedniego właściciela. Jadę powoli, adrenalina szumi mi w uszach, nie zauważam połowy znaków, mijanych po drodze. Serce wali jak szalone. Ten stan będzie mi towarzyszyć jeszcze przez kilka miesięcy, za każdym razem, gdy mam ruszyć autem w miasto. Dzisiaj, nieco ponad rok od tego momentu, mam za sobątysiące kilometrów i jazda autem jest dla mnie czystą przyjemnością. Jak to się stało?
Dzięki temu, że do Grecji zabrałam swoje auto, mogłam dotrzeć do najpiękniejszych widoków i najciekawszych miejsc.
Krok 1. Ucz się jeździć. Sama!
Jeżdżąc z instruktorem nie nauczysz się dobrze jeździć. Nie nauczysz się podejmować samodzielnych decyzji, podświadomie odpowiedzialność za błędy przerzucasz na instruktora, który przecież powinien zareagować zawsze, gdy coś pójdzie nie tak. To poczucie bezpieczeństwa jest zgubne i uzależniające.
W pierwszych miesiącach jeździłam autem wszędzie. Dosłownie! Nawet do pracy, choć miałam niecałe 2km. Po drodze musiałam skręcić w prawo (łatwe), potem w lewo (trudniej), przejechać skrzyżowanie bez świateł (uwaga na pierwszeństwo) i przecisnąć się miedzy zaparkowanymi na drodze samochodami. Proste? Teraz już tak, ale wtedy tak nie myślałam. Te przejażdżki traktowałam jak codzienną lekcję jazdy, tylko reagować i podejmować decyzje musiałam sama.
Stawiaj sobie zadania do zrealizowania: pojedź do sklepu inną drogą, niż zazwyczaj; przejedź się obwodnicą; zmieniaj pas, gdy przed tobą wlecze się autobus. Nie od razu wszystko, ale stopniowo wprowadzaj elementy, których dotychczas unikałaś. Z czasem wejdą ci w nawyk.
Krok 2. Your car is your castle
…czyli wolnoć Tomku w swoim autku. Pamiętaj, to ty rządzisz w aucie, którym kierujesz. Jeżeli przeszkadza ci muzyka lub rozmowy pasażerów, poproś o ściszenie. Przed odjazdem sprawdź wszystkie lusterka, wysokość kierownicy, fotela, ustaw je tak, żebyś się czuła wygodnie. Usuń dyndające zawieszki, jeżeli cię rozpraszają. Zawieś maskotkę, jeżeli ci pomaga. Przez pierwszy miesiąc przy wsiadaniu za kółko zakładałam trampki i wyłączałam radio, bo tak czułam się lepiej. Teraz odpalam muzykę na full i jeżdżę na obcasach, nie pamiętam nawet, kiedy doszło do zmiany.
Bardzo pomocna była dla mnie nawigacja. Początkowo, kiedy musiałam gdzieś dojechać, sprawdzałam drogę na Google Maps. Najbardziej mnie przerażały lewoskręty i duże skrzyżowania z torami tramwajowymi, starałam się więc wybrać taką drogę, żeby ich uniknąć.
Fajna ekipa w twoim samochodzie to pół sukcesu. Podczas dłuższych podróży graliśmy w zmodyfikowaną wersję miasta-państwa, razem szukaliśmy drogi, dużo rozmawialiśmy. Na zdjęciu: bijemy rekord, ile osób się zmieści do mojej Ibizki!
I jeszcze jedno: nie sadzaj obok tych, co cię irytują. Uwierz mi, lepiej będzie ci się jechało zupełnie samej, niż z ciągle (być może nawet z dobrych chęci) pouczającym cię tatą czy chłopakiem. Jednocześnie podglądaj innych. Tak się nauczyłam m.in. parkować równolegle. Nie od razu, wiele razy się poddałam, ale jeszcze więcej razy próbowałam jeszcze i jeszcze raz. Podglądałam Hiszpanów, którzy potrafią się wcisnąć wszędzie, parkowałam wśród Greków w najbardziej dziwnych miejscach, bo inaczej się nie dało. Podglądam jak jeżdżą moi bliscy, a potem najlepsze patenty włączałam do mojej jazdy.
Krok 3. Faceci jeżdżą jak łajzy!
W Polsce panuje przekonanie, że kobiety jeżdżą jak baby, a mężczyźni przypisują sobie wrodzone umiejętności kierowania wszystkimi pojazdami. Stop. Nie pozwól sobie tak myśleć. Faceci równie często, co kobiety, jeżdżą jak łajzy: źle zaparkują, wymuszają pierwszeństwo, zagapią się, wloką się lewym pasem jezdni. Z tą różnicą, że mamy jakieś dziwne przyzwolenie błędy kobiet tłumaczyć „uwaga, baba za kierownicą!”, a panowie, nawet jak wtopią, mają tendencję do wypierania się swoich pomyłek.
Od mężczyzn możemy się uczyć pewności siebie. Ze świeżym prawkiem w ręku czują się jak rajdowcy, a przecież jeszcze długa droga przed nimi, jeśli chodzi o dobrą i bezpieczną jazdę samochodem.
Dłuższe wyjazdy nauczyły mnie więcej, niż instruktor
Krok 4. Jedź w długą podróż. Autem!
W pierwszym miesiącu mojej jazdy zrobiłam ponad 1000km trasą Gdynia – Wilno – Gdynia. Jadąc do Wilna bałam się jechać szybciej niż 90km/h, o wyprzedzaniu w ogóle nie było mowy. Wracając tę samą drogę przebyłam o 2h szybciej i zdarzyło mi się wyprzedzić nawet ciężarówkę. Dwa miesiące później przemierzyłam całe południe Hiszpanii wynajętym autem. Pomimo wąskich uliczek, serpentyn i zatłoczonych autostrad, oddałam je w idealnym stanie.
Te dwa samochodowe wypady nauczyły mnie więcej, niż instruktor, niż codzienna jazda po mieście. Później, gdy zaczęłam planować wyjazd do Grecji, wiedziałam już, że długa droga mi nie straszna. I że dam radę, choć wiele osób mi mówiło, że oszalałam.
Podróżowanie samochodem też może być przygodą, przekonałam się o tym nieraz.
Krok 5. Jesteś pełnoprawną uczestniczką ruchu drogowego
Już w pierwszych tygodniach za kółkiem czekała mnie duża niespodzianka. Nie spodziewałam się, że na trójmiejskich ulicach spotkam się z taką dozą wyrozumiałości dla początkującego kierowcy! Ale żeby o tym się przekonać, musiałam zrobić ten pierwszy, trudny krok – wyjechać z mojego bezpiecznego parkingu.
Życzę więc tym jeszcze pełnym obaw przed samodzielną jazdą wytrwałości. Jeżeli mi się udało, uda się i wam!