Monemwazja: cisza na końcu świata

„To najromantyczniejsze miejsce w Grecji!” – koleżanki z pracy były zachwycone moim pomysłem odwiedzić Monemwazję. Z dala od tradycyjnych turystycznych szlaków i wygodnej autostrady, a w odniesieniu do kontynentalnej Grecji – gdzieś na końcu świata. Miasto ukryte na miniaturowej skalistej wyspie, otoczone bezkresnym morzem. Na tle nieba, rozświetlanego wschodzącym słońcem, skała Monemwazji wygląda tajemniczo i niepokojąco. I szepcze szumem fal, wabi.

monemwazja o wschodzie slonca

Grecy, przynajmniej ci, których znam, rzadko podróżują po swoim kraju. Dlatego, jeżeli polecają jakieś miejsce, bez zastanowienia można pakować walizki. Wschodnie wybrzeże Peloponezu to kilometry plaż i dziesiątki kurortowych miasteczek. Jednak wygodna droga, która wije się wzdłuż wybrzeża od Nafplio w dół, odbija w pewnym momencie w głąb półwyspu. Dalej już tylko lokalne drogi, góry i gaje oliwne.

Gefira, małe miasteczko, może bardziej wieś. Pensjonaty, hotele, kilka knajpek. Wszystkie ulice schodzą się w jednym punkcie – przy grobli, prowadzącej z lądu na skalistą wyspę. Wybudowana przez Bizantyjczyków droga jest jedynym przejściem suchą stopą – moni emvasis – do kamiennej Monemwazji. Od grobli aż pod mury wiekowego miasta jedzie się wygodną asfaltową ulicą, z której roztacza się miły oku widok na górzysty ląd. Wieczorem, po zachodzie słońca, jest ona klimatycznie oświetlona.

monemw-dyptyk

Od ścian kamiennych domów odbija się echo stukotu końskich kopyt. Nawet dziś jest to jedyny środek transportu, którym można dostarczyć materiały budowlane do wyżej położonych części miasta. Na pierwszy rzut oka zupełne odludzie. Mimo to, Monemwazja przez wieki kwitła – dosłownie i w przenośni – dzięki łagodnemu południowemu klimatowi oraz położeniu na morskiej drodze do Konstantynopola.

Miasto dzieli się na Górne i Dolne. W pierwszym główną atrakcją są ruiny dawnych fortyfikacji oraz roztaczające się widoki (niestety, muszę uwierzyć na słowo, ponieważ obecnie Górne Miasto jest niedostępne dla odwiedzających ze względu na trwające prace rekonstrukcyjne), w drugim – malowniczy labirynt uliczek i zaułków, w których aż się chce zgubić.

widok z placu glownego monemwazji

Jest połowa listopada. Od morza wieje przyjemna bryza, niemal fizycznie czuję, jak powoli płynie tutaj czas. Prawdziwe życie w Monemwazji najpierw zwolniło, a potem zupełnie zamarło na początku ubiegłego wieku. Wtedy wyprowadzili się stąd ostatni mieszkańcy Górnego Miasta, natomiast Dolne zaczęło się przekształcać w miasteczko dla turystów, z kawiarniami, kwaterami do wynajęcia, hotelami z widokiem na morze. Ulice, które kiedyś przemierzały objuczone (często zrabowanym przez korsarzy) towarem osiołki, zapełnił gwar turystów.

monemw-dyptyk2

Tym bardziej się cieszę, że odwiedzam Monemwazję późną jesienią, która na południu Grecji wcale nie oznacza ponurego nieba i ziąbu. Bez pośpiechu popijam kawę, głaszczę koty, zaglądam do kamiennych podwórek kamiennych domów. W czasach świetności mieszkało tu 50-60 tysięcy osób. Teraz duża część budynków, szczególnie tych położonych dalej od centralnego placu, jest zniszczona i zupełnie opuszczona.

koty w grecji

uliczki monemwazji

Niektórzy twierdzą, że Monemwazja jest jednym z najciekawszych miejsc na Peloponezie. A Peloponez, o czym przekonuję się za każdym razem, gdy ruszam w drogę, to zupełnie inna Grecja, niż przywykliśmy widzieć w folderach reklamowych biur turystycznych. I, chyba się powtórzę, te jeszcze nie do końca odkryte przez turystów miejsca, zaskakują życzliwością i prostotą mieszkających tam ludzi.

fragmenty monemwazji na peloponezie

biale dachy monemwazji

ja-sm

Grecja w moim obiektywie >>

Masz pytanie? Napisz: ana.matusevic[at]gmail.com

Zdjęcia i tekst jest mojego autorstwa.