[youtube width=”920″ height=”28″ video_id=”GkNN_-eTrGw”]
Choć to luty podobno jest najkrótszym miesiącem, marzec zleciał mi niczym gnany wiatrem znad morza. Spodziewałam się pięknej wiosny, roztopów, rzeczywistość jednak było znacznie bardziej mroźna i biała.
Marzec na talerzu
Jak na śniadanie, to do Kafki (Oboźna 3, Warszawa), idealne miejsce na leczenie kaca. Przestronne, z wygodnymi kanapami, pysznym jedzeniem, dobrą kawą (na zdjęciu) i mnóstwem książek.
Jak na obiad, to do Trafiku (Skwer Kościuszki 10, Gdynia). Niezobowiązujący wystrój, sympatyczna obsługa, świetne tarty. Na zdjęciu: tarta pieczarkowa.
Jak na deser, to do Cynamonu (Świętojańska 49, Gdynia). Ogromny wybór ciast, tortów, kaw i herbat. Na zdjęciu: sernik limonkowy.
Marzec w kalendarzu
To był pracowity miesiąc, a mój kalendarz był napięty do granic możliwości. Szczególnie miło wspominam spotkanie z Robertem Biedroniem, wypad na Żuławy i spotkanie trójmiejskich blogerek. Poznałam wielu sympatycznych ludzi, z którymi, mam nadzieję, jeszcze nieraz zrobimy coś wspaniałego (na zdjęciu: najlepsza ekipa, z jaką miałam przyjemność mieć do czynienia w sferze zawodowej i prywatnej, luv ya! ;) ).
Marcowe lektury
„Gogol w czasach Google’a” – reportaże i depesze Wacława Radziwinowicza, zebrane w jednej książce. Rosja „od zaplecza” – niektóre historie poruszają, inne bawią. Ale wszystkie składają się na niezwykle interesujący obraz współczesnej Rosji.
Odkrycie ostatnich dni – nowy magazyn kulinarno-lifestylowy „C’est La Vie”. Przeczytany od deski do deski, z niecierpliwością czekam na kolejny numer.
Kwiecień, bring it on!
Follow me on instagram