Najbardziej rozbudowany bowl w Polsce, sekcja streetowa, mnóstwo dzieciaków na rolkach, chłopaków na deskorolkach, młodzież na BMXach. I wszystko to na 1500 metrach kwadratowych w centrum Gdyni. Pachnie tu jeszcze świeżą farbą, ale coraz więcej osób przychodzi przetestować – nie tylko z pobliskich bloków, ale również z dalszych okolic.
Moimi przewodnikami po skateparku zostają Alan i Piotr. Spotykamy się na skwerze Plymouth (nazwa zawsze mi się kojarzy z szantami o hiszpańskich dziewczynach) i zmierzamy ku skwerkowi Sue Ryder. Między ulicą Świętojańską a Bulwarem ciągnie się zielona przestrzeń, park, a w nim…
Kiedy parę lat temu padł pomysł zbudowania w tym miejscu skateparku, nie wszyscy byli zachwyceni. Obawy dotyczyły głównie hałasu oraz zniszczenia parku. Wyszło jednak wręcz odwrotnie – skatepark doskonale komponuje się z otoczeniem. A hałas… place zabaw dla dzieci również generują hałas. A miejsc, takich jak to, w Trójmieście nie ma.
Pytam Alana o początki jego pasji. „Fascynowała mnie deskorolka, która stała w domu kolegi i również zapragnąłem taką mieć” – śmieje się. A gdy już taką zdobył, to nie pozostawało nic innego, jak zrobić z niej użytek.
Chłopaki spotykają w skateparku znajomych i mam przyjemność obserwować mały konkurs popisów. Tuż obok jakiś tata uczy swoje dziecko wyczynowej jazdy na rowerze. Na ławkach siedzą gapie, rodzice, ktoś przez telefon umawia się na spotkanie. Skatepark i okolica tętni życiem, a miejsce znajdzie się dla każdego: zarówno tych, co potrafią zrobić użytek z chluby twórców skateparku, trzyczęściowej „misy”, jak i dla początkujących.
Skatepark znajduje się w bardzo dobrym spacerowo miejscu – kilka kroków od ul. Świętojańskiej i w pobliżu morza. Poza tym, czuć tu pasję. Ci, co narzekają, że młodzież spędza wolny czas przed komputerem w domu, powinni częściej tu zaglądać!
Więcej wpisów „Gdynia zdaniem blogerów” >>