Najpierw pokonuję paręset schodków. Albo idę ścieżką po porośniętym drzewami zboczu klifu, na skróty. Zza drzew wyłaniają się kolorowe rybackie barki. Wsłuchuję się w krzyk mew i szum fal, rozbijających się o kamienisty falochron.
Gdynia po drugiej stronie portu, ta z Obłużem i Oksywiem, to wciąż Gdynia dla wielu nieznana, skrywająca niezwykłe zakątki, do których się chce wracać. Plaże, jakby dzikie, ale niezupełnie, bo w Babich Dołach i ratownik się znajdzie, a na Oksywiu wczesnym rankiem można się natknąć na powracających z połowów rybaków. Miejsce idealne na odpoczynek od zgiełku, na sesję zdjęciową, na spacer.
Oksywie jest najstarszą osadą, wchodzącą w skład dzisiejszej Gdyni. Miejsce to zapisało się też w militarnej historii Polski, co znajduje odbicie także w najbliższym otoczeniu. Żeby dostać się do plaży, należy przejść z jednej strony obok koszar i jednostek wojskowych, z drugiej – cmentarz Marynarki Wojennej.
O świcie krzątają się tu rybacy, w dzień przechadzają nieliczni spacerowicze. Nawet w sezonie jest to miejsce wolne od tłumu i zgiełku, tak charakterystycznego dla plaży w centrum miasta.
Chwilę przed spacerem pada deszcz. Ostatnie ciepłe krople szybko wsiąkają w piasek, a na horyzoncie mogę dojrzeć zarys Helu. Po prawej, w oddali, widać torpedownię Formoza. Obiekt do dziś używany przez polską Marynarkę, w jej stronę prowadzi długi, kamienny i nieco zniszczony falochron. Po lewej – poniemiecka torpedownia w Babich Dołach, plan filmowy m.in. „Kryminalnych” i „Czterech pancernych i psa”.
Zbliżająca się zima zapowiada równie niezwykły krajobraz. Skute lodem kamienie falochronu, ogołocone z liści zbocza klifów, morze w kolorze ołowiu. Nie mogę się doczekać, kiedy znad morza zawieje mroźny wiatr.
Tekst jest częścią serii „Gdynia zdaniem blogerów”. Część 1 >>